To kraina dla wymagających. Dla tych, którzy kochają dobre jedzenie, ludzi i nade wszystko szusowanie po ośnieżonych stokach. Jeśli te uczucia są wam obce, nie myślcie o wyprawie do tego włoskiego zakątka. Bo Południowy Tyrol to inne Włochy. Zupełnie inne. 

Zima dała już o sobie znać, powinnam więc zacząć od nart, ale wstrzymam się na chwilę. Zacznę od kuchni, która jest tu wybitna. Uwierzycie mi, jeśli wyobrazicie sobie, że na obszarze trzy razy mniejszym od województwa pomorskiego jest aż 19 restauracji z gwiazdkami Michelin, najwyższym wyróżnieniem przyznawanym w świecie kulinariów. 

Z POSZANOWANIEM TRADYCJI

W skali światowej jest to największa liczba gwiazdek przyznanych w jednym tylko regionie. Na smakoszach nie może to nie zrobić wrażenia. Jednogwiazdkowych restauracji jest tu aż 13, natomiast dwie gwiazdki ma 5 restauracji. Największą liczbą gwiazdek w południowym Tyrolu może poszczycić się szef kuchni Norbert Niederkofler i jego restauracja St. Hubertus. W tym roku wpadła tu kolejna, trzecia już gwiazdka Michelin.  

Nagrodom i wyróżnieniom przestajemy się dziwić, kiedy doświadczymy, w jaki sposób przy tworzeniu kolejnych kart menu tutejsi szefowie kuchni hołdują tradycji opierającej się na zasadach uczciwości, prostoty i powrotu do lokalnych smaków. Inspirację czerpią z otaczających ich gór, będących swoistą naturalną spiżarnią. Ta kulinarna filozofia zyskała już nawet oficjalną nazwę "Ugotuj góry" (Cook The Mountains).  

ALPEJSKIE SMAKI

Alpejsko - śródziemnomorską różnorodność kulinarną poczuć można wszędzie - w kameralnych miasteczkach i górskich chatach ulokowanych wysoko na szczytach stoków. Ja zakochiwałam się na zabój raz w schlutzkrapfen (pierożkach ravioli z serem i szpinakiem), a zaraz potem w pieczonej dziczyźnie, aromatycznym specku, serach nafaszerowanych ziołami i wspaniałych makaronach. 

Są też cudowne knedle na 360 sposobów (prawdziwy klasyk południowotyrolskiej kuchni), a strudel z jabłkami czy kaiserschmarrn (omlet cesarski) nie mają tu sobie równych. Po takiej uczcie można już tylko machnąć ręką na nadprogramowe kilogramy i napić się wina, które wytwarzane jest tu z wyjątkową starannością.   

BIAŁY RAJ 

Kiedy zaczyna się sezon, szefowie kuchni szusują po stoku. Chris Oberhammer, jeden z posiadaczy gwiazdki Michelin, na swoim snowboardzie pędzi jak strzała, ostro wchodząc w zakręty. Mniej zaprawionych w bojach wpędzić mógłby w kompleksy, gdyby nie szczery uśmiech, którym częstuje podczas spotkań w górskich chatach.  

Nie jest chyba tajemnicą, że zimą region staje się mekką narciarzy i snowboardzistów. Trudno nie docenić setek kilometrów tras narciarskich obsługiwanych przez wyciągi i kolejki linowe najnowszej generacji i dużą przepustowość wyciągów ograniczającą do minimum kolejki oczekujących na wjazd.  

KRONPLATZ

Tak naprawdę trudno polecić jeden z ośrodków, bowiem zdecydowana większość godna jest uwagi. Osobiście doceniam Plan de Corones (Kronplatz), najwyższej klasy teren narciarski na stokach góry o tej właśnie nazwie (2275 m wysokości). Nie jest to najwyższy szczyt w okolicy, ale dla wielu jest południowotyrolskim faworytem pośród narciarskich ośrodków. W Kronplatz znajduje wszystko czego narciarska dusza mogłaby zapragnąć: 116 km tras o różnych stopniach trudności, wijących się ku dolinie we wszystkich kierunkach oraz 31 wyciągów. 

TRZY SZCZYTY

Nieco bardziej wymagające są trasy Tre Cime di Lavaredo/Drei Zinnen, tzw. "trzech szczytów", które zobaczyć można w logo na wożących narciarzy wagonikach. Więcej tu stromych ścian, co spodoba się wszystkim poszukującym na stoku adrenaliny. Jeśli mało wam krajobrazów, wybierzcie się do Alpe di Siusi, największej wysokogórskiej hali w Europie i niezaprzeczalnie wielkiej atrakcji Południowego Tyrolu. Każdej zimy w tutejszych ośrodkach ożywają białe wstęgi tras narciarskich z najładniejszymi panoramicznymi widokami, o jakich można tylko zamarzyć. 

ZAMIEŃ NARTY NA RAKIETY

Sezon w regionie trwa do końca kwietnia, do wiosny można więc swobodnie cieszyć dobrymi warunkami. Jednak jeśli narty nie są waszą mocną stroną, spróbujcie swoich sił na rakietach śnieżnych, które powoli i u nas stają się coraz bardziej popularne. Ja nie odmówiłam sobie tej przyjemności. W sprzęcie, który pomaga chodzić po świeżym, puszystym śniegu, dotarłam na szczyt Strudelkop, z którego roztacza się panorama na łańcuch Dolomitów z ponad 20 szczytami wpisanymi na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Widok powala na kolana.   

WŁOSKO – AUSTRIACKI MIX 

Kontrasty sprawiają, że życie jest ciekawsze, ma więcej barw. Austriacka rzetelność z włoską otwartością są mieszanką idealną w kuchni, sztuce i tradycji. Południowy Tyrol, choć geograficznie znajduje się na terenie Włoch, historycznie mocno związany jest z narodem i tradycją austriacką. To tłumaczy obecne wszędzie nazwy w dwóch językach: włoskim i niemieckim. 

I właśnie dlatego usłyszeć można tu mieszkańców regionu płynnie przechodzących z jednego języka na drugi, bowiem aż dla 70 proc. mieszkańców językiem ojczystym jest język niemiecki, dla 25 proc. włoski, a dla 5 proc. ladyński, czyli retoromański, którym posługują się mieszkańcy Val Gardena i Alta Badia w Dolomitach. Często odnoszę wrażenie, że mieszańcy tych terenów różnią się od typowych Włochów. Niczego nie odkładają na później, choć jak u Włochów, uśmiech nie schodzi z ich twarzy. 

CZŁOWIEK LODU

Region ten ma swoje gwiazdy, a jakże. Właśnie stąd pochodzi Reinhold Messner, legendarny himalaista. Poza tym, że zdobył wszystkie ośmiotysięczniki, jako pierwszy wspiął się na Mount Everest bez maski tlenowej. W 2015 roku na szczycie Kronplatz otwarto muzeum MMM Corones, ukazujące świat tradycyjnego alpinizmu, któremu Messner nadał nowy wymiar. Niesamowity widok na potężne ściany Dolomitów i alpejskie szczyty stanowi niejako integralną część tego miejsca. 

Jest jeszcze Muzeum Archeologiczne w Bolzano, w którym swe miejsce znalazł Ötzi, czyli Człowiek Lodu. Jego doskonale zachowane ciało - wraz z ubraniem i zaopatrzeniem - odnaleziono w górach po ok. 5300 latach leżenia w lodzie. Mumię odnaleziono w 1991 roku. Wpadnijcie tam i zobaczcie naszego przodka.  

KĄPIEL W SIANIE

Zima i narty to udana para. Ale co, jeśli ktoś nie lubi ślizgania się na deskach? I dla takich osób mam propozycję. Spróbujcie kąpieli w sianie. Wiem, brzmi dziwnie, ale zapewniam, że tego doświadczenia nie zapomnicie do końca życia. Kąpiel w sianie to tutejsza wiekowa tradycja, znana grubo od ponad 100 lat temu. Dawniej miejscowi odzyskiwali dzięki niej siły. 

Niedawne badania naukowe wykazały, że kąpiel taka pomaga na wiele chorób, pobudza krążenie krwi i metabolizm. Jest też dobrym środkiem pielęgnacyjnym dla skóry. Siano możecie zastąpić jabłkami, winem, igłami sosnowymi czy kąpielą w mleku. I one wykorzystywane są tu do unikalnych zabiegów leczniczych. 

DOŚWIADCZENIE JEDYNE W SWOIM RODZAJU

W Merano, drugim co do wielkości mieście w Południowym Tyrolu (zaraz po Bolzano) można się relaksować w bardziej tradycyjny sposób, jak dawniej robiła to księżniczka Sissi. Miasto należy do światowej czołówki wiodących kurortów oraz ośrodków spa. Brzmi dobrze, prawda? W dolinie osłoniętej z północy i wschodu przez góry pluskać się można w nowoczesnych termach. Wylegiwanie się zimą w zewnętrznych basenach wypełnionym ciepłą wodą i podziwianie palm na tle wysokich, ośnieżonych szczytów to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju.