Temat wrześniowego wydania nie będzie należał do łatwych, a może będzie nawet trochę nieprzyjemny, a już na pewno wzbudzi emocje. Tym razem z dyrektorem Ogrodu Zoologicznego w Gdańsku, Michałem Targowskim rozmawiamy o tym, dlaczego opiekując się dzikimi zwierzętami, czy chociażby dokarmiając ptaki, możemy wyrządzić im ogromną krzywdę. 

Panie dyrektorze, to trudne mówić innym, by nie pomagali zwierzętom. Dlaczego tak ważne jest, by o tym pisać i o co tak naprawdę w tym chodzi?

Zacznę od klasycznego przykładu – dzików. Człowiek coraz bardziej ogranicza swobodne występowanie zwierząt w naturze, zaś nowe osiedla zajmują kolejne tereny leśne i parkowe. Jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy dziki pojawiały się na podwórkach, w okolicach kubłów na śmieci, wzbudzały sensację. W pierwszym odruchu, oprócz lęku, pojawiała się pewnego rodzaju fascynacja oraz właśnie chęć udzielenia im pomocy. Dziki były dokarmiane, a ludzi cieszyło to, że zwierzęta te powoli się do nich przyzwyczajają. Efekt jest taki, że obecnie w mieście grasuje mnóstwo dzików, które nie boją się już ludzi. Niszczą trawniki, dewastują otoczenie, stanowią też realne zagrożenie. 

Często winne są tu dobre intencje, podobnie jest z dokarmianiem ptaków. W Parku Oliwskim stanęła tabliczka tłumacząca, dlaczego nie powinniśmy wrzucać kaczkom chleba do wody. Czego tak naprawdę dotyczy zagrożenie?

Chleb bardzo szybko chłonie wilgoć, a potem, gdy wystawiony jest na słońce, po prostu pleśnieje. To trucizna. Jeżeli już chcemy dokarmiać zwierzęta, np. w warunkach ekstremalnego mrozu, to róbmy to w sposób przemyślany. Najlepiej sprawdzi się tu pokarm suchy. Często można kupić gotowe już mieszanki ziaren. Bardzo dobra jest też świeża słonina. Tylko nie wędzona! Jeśli zafundujemy ptakom taką przetworzoną słoninę, wówczas najedzą się głównie soli i konserwantów, co może im bardzo zaszkodzić. 

Dużo mówi się też o tym, że tak naprawdę pokarm ptakom powinno się dostarczać jedynie zimą, przy bardzo niskich temperaturach. Tymczasem, to właśnie teraz, wczesną jesienią, spacerowicze, łapiąc ostatnie promienie słońca, poszukują głodnych łabędzi, by poczęstować je choćby bułeczką…

Jeśli zaczynamy dawać ptakom pokarm za szybko, późnym latem, czy wczesną jesienią, to wówczas człowiek odbierany jest przez nie jako źródło jedzenia. Ptaki zatracają spryt i zmysł, który pozwala im przetrwać. U niektórych gatunków może to także zaburzyć ich naturalny instynkt migracyjny. Nierzadko otrzymujemy też zgłoszenia o przymarzniętych przy brzegu wzdłuż Zatoki Gdańskiej łabędziach. Gdybyśmy ich nie dokarmiali, spokojnie popłynęłyby w bezpieczne miejsce, które nigdy nie zamarza. Tam przetrwałyby mrozy, jedząc sobie plankton. 

Czy podobnym wyzwaniem jest dokarmianie zwierzyny płowej? Nierzadko nawet na prywatnych posesjach zaobserwować możemy paśniki dla tych zwierząt.

Pamiętajmy, że sarny, daniele, czy jelenie, gdy panuje ekstremalna zima są oczywiście dokarmiane przez wyspecjalizowanych pracowników służb leśnych. Zdarza się jednak, że osoby posiadające swoje domy blisko lasu, na własną rękę dostarczają pożywienie. Zwierzęta bardzo szybko zapamiętają jego źródło i powracają w to samo miejsce, zgodnie ze swoim instynktem. Często dochodzi przez to do przykrych incydentów. Zaczynają błądzić, a potem organizuje się akcje ich odłapywania, które nierzadko kończą się dla zwierzęcia tragicznie. To dla niego ogromny stres i zazwyczaj serce tego nie wytrzymuje. Następuje klasyczny zawał. Tak naprawdę w ogóle się o tym nie mówi, a eksponuje się tylko dobrą wolę ludzi, którzy tak bardzo chcą przecież pomóc. 

Na koniec warto też wspomnieć, że tak naprawdę dzikie zwierzęta nie lubią naszych pieszczot i wcale nie chcą być głaskane i przytulane, a nie każdy ma tego świadomość. 

To prawda. Taka mała sarna, gdy ją tulimy, jest cała przerażona, zestresowana, a serce bije jej jak oszalałe. Kardynalnym błędem jest też „przygarnianie” sarenek rzekomo porzuconych przez matki. Widzimy takie zwierzątko na łące, wydawać by się mogło, że jest samotne i opuszczone. Tymczasem matka, choć jest oddalona, ma swoje maleństwo w zasięgu wzroku, a całość stanowi pewnego rodzaju trening, który ma przygotować młode do dorosłego życia i radzenia sobie. Pomaganie samo w sobie jest oczywiście piękne, pamiętajmy jednak, że natura tak stworzyła zwierzęta, by mogły radzić takie sobie same. Nie zaburzajmy więc ich trybu życia, bo nieopatrznie możemy skazać zwierzę na śmierć. Najgroźniejsze jest bowiem odseparowanie takiego osobnika od jego instynktów i reakcji, które pozwalają mu po prostu przetrwać.