EWA KEMPISTY JEZNACH. OSKARŻAM CIĘ O ŁEZ STRUMIENIE

„Oskarżam cię o łez strumienie, osamotnienie, zdradę i gniew. Oskarżam Cię o to cierpienie, wojen płomienie, przelaną krew”. Testosteron w piosence Kayah jest winien największego grzechu – kobiecych łez. Czy pozwany ma coś na swoje usprawiedliwienie? O tym rozmawiam z dr Ewą Kempisty – Jeznach, lekarzem medycyny męskiej. Kobietą wyjątkową, która bez taryfy ulgowej łamie stereotypy i naprawia mężczyznom to, co z wiekiem, ilością stresu i liczbą przepracowanych nadgodzin, funkcjonuje coraz gorzej. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o to co macie na myśli. Chodzi przede wszystkim o głowę. Tę właściwą. 

 

Czym jest medycyna męska?

W Polsce nie ma jeszcze oficjalnej specjalizacji, na zachodzie zaś jest to powszechna dziedzina medycyny. Dla wielu ludzi, także lekarzy, zdrowiem mężczyzny zajmuje się urolog lub androlog. Nic bardziej mylnego. W nowoczesnej medycynie pod tym pojęciem kryje się wiele zagadnień medycznych, począwszy od chorób serca i płuc, zaburzeń hormonalnych, przez leczenie otyłości i nadwagi, a skończywszy na psychice i potencji. Medycyna męska zajmuje się dolegliwościami typowymi dla organizmu mężczyzny na każdym etapie życia – od czasu dojrzewania, poprzez wiek dojrzały, aż po dolegliwości związane z andropauzą i objawy starzenia. Istotnym obszarem medycyny męskiej jest diagnozowanie i leczenie zaburzeń seksualnych.

Pani doktor od męskich frustracji?

Można tak powiedzieć. Mężczyźni przychodzą coraz częściej i śmielej. Osławione tabu już dawno zostało przełamane. Mężczyźni się otworzyli. Przecież to nic nadzwyczajnego, chorują tak samo jak kobiety. Ostatnie lata to zauważalny postęp zmiany świadomości męskiej dotyczącej leczenia chorób.

Na co najczęściej chorują mężczyźni?

Trafiają do mnie z nieokreślonymi objawami, szukając odpowiedzi co im faktycznie dolega. W większości do drzwi puka psychosomatyka. Mężczyzna XXI wieku jest nieprawdopodobnie zestresowany. Wiadomości równoległe z telefonów, komputerów i tabletów zaburzają ich sposób myślenia. A mężczyzna nie może mieć rozkojarzonej uwagi ponieważ powoduje to natychmiastową produkcję hormonów stresu. Te szybko opadają i w zamian powstaje kortyzol – odpowiedzialny za przewlekły stres.

Panuje stereotyp, że kortyzol przypisany jest kobietom.

Panowie mają go znacznie więcej. Oczywiście mam na myśli mężczyzn pracujących. Problemem XXI wieku jest praca – wyzwanie, która otacza nas zawsze i wszędzie. Nie potrafimy się od niej wyzwolić. Stres dosięga ich najczęściej w korporacjach, własnych firmach. Pełnione stanowisko nie ma tu nic do rzeczy. To współczesne polowanie, gdzie samiec ma za zadanie przynieść do domu zwierza w postaci paru zer na koncie.

Jakie są objawy?

Czynniki psychiczne, czyli stres przechodzi na ciało. Pojawiają się skoki ciśnienia, zaburzenia rytmu serca, napięcia mięsni przy kręgosłupie, zawroty głowy, szumy w uszach, drętwota rąk. Występuje też zespół stałego osłabienia. 

Nie wystarczy po prostu odpocząć? Pojechać na urlop w ciepłe kraje?

Urlop nie pomoże. Powrót jest przecież do tego samego środowiska i stresu, z którym nie potrafi sobie poradzić. Być może mózg jeszcze próbuje sprostać, ale ciało całkowicie się poddało. Dlatego wychodzi spod kontroli.

Plan B – jedzie w Bieszczady.

Fajna metoda, która wsparta zen, pilates, mindfulness, jogą czy dowolnymi sposobami wycieszenia, może być pomocna. Sam wyjazd to za mało.

On w Bieszczadach, a w miejskiej dżungli rodzina. Żona, dzieci i rachunki.

Niestety, wyjeżdżając na urlop z żoną, przenosząc problemy z pracy na środowisko rodziny i domu jeszcze bardziej pogłębia chorobę. Problem tkwi w tym, że do lekarza może trafić człowiek, który ma podobne objawy w wyniku choroby organicznej. Należałoby zacząć od wykluczenia tej jednostki, ale też spojrzeć na problem szerzej. Bo jeśli nie bierze się to z choroby organicznej to trzeba pacjentowi powiedzieć: Pana choroba rodzi się w głowie. Ale najczęściej jest tak, że facet biega od specjalisty do specjalisty. Był u rodzinnego, obejrzał go endokrynolog, zdarza się że psychiatra. Diagnozy nie ma. Facet czuje się coraz bardziej chory i jeszcze mocniej sfrustrowany. Nagromadzony stres spowoduje spadek testosteronu.

Wtedy się zaczyna!

Kiedyś Ornelia Mutti, znana włoska aktorka porównała mężczyznę do Ferrari. Paliwo to testosteron, za kierownicę służy mu penis, skrzynia biegów to potencja z pedałem na gaz oraz hamulcem i wreszcie skomplikowany układ elektroniczny, który jak mózg mężczyzny musi zostać od czasu do czasu komputerowo ustawiony przez  partnerkę. Ale bez testosteronu jako paliwa i penisa jako kierownicy, Ferrari stoi w garażu i nie jedzie dalej. Spadek testosteronu powoduje depresję, zespół wiecznego przemęczenia, brak aktywności życiowej i niezadowolenie żony, bo mężczyzna unika łóżka. Zanika libido, potencja nie jest taka jak kiedyś.

Do symptomów choroby dochodzi poczucie wstydu. Niezawodna potencja jest dla panów szalenie ważna.

Mężczyzna mający zaburzenia potencji traci pewność siebie. Powstaje u niego podświadomy kompleks, który zamyka go na towarzystwo i świat. Chowa się we własnym kokonie i nawet u lekarza ledwo przechodzi mu przez usta, że potencja już nie taka, libido spadło, że jest zmęczony i niezadowolony z życia. Niestety, sami lekarze nie mają czasu, aby się na tym koncentrować. Problem jest ścisła specjalizacja. W Polsce brakuje lekarzy holistycznych, którzy spojrzeliby na mężczyznę jako całość. Gdy idziemy do kardiologa, dermatologa czy internisty, to trudno by na dzień dobry zadał pytanie o zaburzenia erekcji. 

Takie pytanie zadaje seksuolog. To przecież specjalista od tych spraw.

Seksuologów wbrew pozorom jest niewielu. Pomagają nie tylko mężczyznom, ale też kobietom. Kobiety mają znacznie mniejszy problem z seksualnością, potrafią przyznać się do wielu spraw. Brak orgazmu, oziębłość, a do lekarza wybiorą się nawet z czystej ciekawości. Mężczyzna będzie bronił się rękami i nogami. Przedwczesny wytrysk, brak wzwodu, osłabienie twardości penisa podczas stosunku i wiele innych zaburzeń to oczywiście tematy trudne, ale bardzo powszechne.

Telewizja krzyczy reklamami o konarze, który bez trudu zapłonie. Widać po czasie antenowym, że problem istnieje na masową skalę.

To ukłon w stronę panów, którzy mając te kłopoty niekoniecznie muszą przejść przez lekarza. Tabletki do kupienia są bez recepty, są bezpieczne o ile pacjent dostosuje się do zalecanego dawkowania. 

Reklamowane tabletki to placebo? Zamiast cukierków na osłodę życia?

To doskonałe leki, które poprawią ukrwienie penisa. 80 procent stosunku seksualnego to wypełnienie naczyń krwionośnych. Krew powinna się w penisie zatrzymać. U wielu pacjentów krew od razu wypełnia naczynia, ale wraca z powrotem powodując brak wzwodu – na tym polega zaburzenie potencji. Leki, o których mówimy hamują enzymy odpowiedzialne za ucieczkę krwi z penisa. Tabletki zawsze działają, jeśli naczynia są sprawne i nie ma blokady psychicznej. Problemem jest sprawa dawki, dlatego powinniśmy pamiętać, że jeśli coś nie funkcjonuje, to powinniśmy zwrócić się do specjalisty.

I stała się światłość, facet uświadamia sobie, że przyczyną nieszczęścia jest brak testosteronu. Co dalej?

Należy go uzupełnić. Testosteron znajduje się w organizmie człowieka, dlatego nie mówimy o leczeniu tylko o substytucji, czyli podstawianiu. Hormon możemy podstawiać na drodze naturalnej, czyli odpowiednim odżywianiem i sportem. Życiem mężczyzny rządzą 4 litery „s”. Stres, który niszczy testosteron oraz sport, sen i sex, które go poprawiają. W organizmie toczy się wieczna walka między nim a kortyzolem. Wiek, stres i kastracja – trzy główne czynniki powodujące zanik potrzebnego hormonu. Zdarza się, że 35 letni facet ma go poniżej normy.

Jednak dla mężczyzny świat się kończy!

Często ląduje u psychiatry ponieważ jednym z objawów braku testosteronu jest depresja. Kłopot w tym, że mało który lekarz zaleca badanie poziomu hormonów. Latami bierze antydepresanty, które guzik pomagają. 

Wszystko można naprawić?

Poprawić. Przez sport i odpowiednie jedzenie. Nawet przez krótkie substytucje podawania testosteronu. Niestety po czterdziestce wiek plus stres psują nam możliwości powrotu do pięknych i błogich chwil niezmąconych kłopotami, ale nie można się poddawać tylko zacząć od sięgania po męski phyto testosteron w diecie.

Phyto testosteron? Ułóżmy potężne menu na potencję.

Tribulus terrestris, szeroko reklamowany w telewizji. Azjatycki phyto testosteron z łupek nasion tam rosnących. Nie zapominajmy, że mamy też nasze dobre bo polskie jarzyny, które organizm mężczyzny rozpoznaje jako dostawcę testosteronu. Brokuły, kalafior, kapusta, brukselka, rzodkiewka, rzepa. Codziennie, ponieważ organizm mężczyzny rozpoznaje je jako fito testosteron.

Jak wytłumaczyć drugą młodość panów? Pytam o tych starszych, którzy zamiast z wnukami na karuzeli i lodach, uganiają się za spódniczkami w nocnych klubach?

Ma to związek z postępującym procesem starzenia. Mało kto chce się z nim pogodzić. Przykładowo w Stanach 70-latek w fitness clubie nikogo nie dziwi. Mając do dyspozycji szereg środków w postaci tabletek i różnorakich suplementów próbują oszukać czas. Nic dziwnego, życie jest piękne!

 

Dr Ewa Kempisty – Jeznach