Jak Cię widzą, tak Cię piszą. Marzeniem jest by pisali dobrze. Ideałem gdy fizyczność idzie w parze ze stanem ducha, ekspresją i praktycznie zrealizowanym pomysłem na siebie. Pod drugiej stronie lustra jest ona – specjalistka od zadań specjalnych, mistrzyni w żonglowaniu przebieranką, kreatorka wizji przełożonej na rzeczywistość. Często szarej, czasem czarno – białej, ale jak mówi, te kolory nigdy nie wychodzą z mody. Wiganna Papina, kolorowy ptak show-biznesu, drogowskaz gwiazd, wyrocznia celebrytów, kobieta, która gwarantuje, że król nigdy nie będzie nagi. To ona stawia na salonach kropkę nad „i” i poniedziałkowe śniadanie, którego mam przyjemność być gościem.

 

 

Modna zawsze i w zgodzie z trendami?

Pytasz o szał na bycie eco? Nie wydziwiam! Nie tyle, że muszę być modna, ale są rzeczy, które lubię. Suszone daktyle i wyjątkowo aromatyczna kawa z mlekiem sojowym, a wieczorem boski tatar „U Kucharzy”. Wariuję z rozsądkiem. Nie opowiadam się za najbardziej pożądanym trendem. Zobacz, dobrze jest nie jeść mięsa, ja mogę bez niego żyć, ale nie muszę. Natomiast jako mama byłam ekologiczna, trzy pierwsze lata trzymałam się zasad i wygląda na to, że sporo nam dały. Uniknęliśmy chorób i tych wyjątkowych emocji, które towarzyszą macierzyństwu kolorując pierwsze włosy na siwo bez farby (śmiech).

Kiedy obchodzisz imieniny? Masz polskie korzenie, bo imię i nazwisko odrobinę nietypowe.

Papina to panieńskie nazwisko. Mama, dziennikarka i joginka z zamiłowania, chciała Jadwigę po babci, ojciec Joannę po filmie „Matka Joanna od aniołów”.  Na ratunek przyszła ciotka – połączyła oba imiona tworząc Wigannę i wszyscy odkąd pamiętam tak się do mnie zwracają. W liceum mamę ruszyło sumienie, zamieniła kolejność i figurowałam w papierach jako Joanna Jadwiga, ku rozczarowaniu jednej z nauczycielek, której byłam imienniczką.

Oryginalna Wiganna pomogła czy przeszkadzała?

Ja jestem z Lalamido, kultowego kabaretu lat 90. na antenie TVP 2, kto oglądał ten wie, że pozioma wariactwa i szaleństwa był w naszym wykonaniu nie do okiełznania. Piękne hard corowe lata! Mam dużo luzu i dystansu, ale muszę przyznać, że hejt XXI wieku jest wyjątkowo kreatywny. Ludzie zadają sobie tyle trudu, aby dopiec przekręcając imię. Czasem myślę sobie, że nie śpią, nie jedzą, nie żyją, bo energię zabiera im złość, frustracja i nienawiść do człowieka na obrazku.

Zaglądam w Twoje kąty i widzę artystkę. Dla wielu ludzi pierwszą stylistkę, która dokonała przewrotu u spragnionych zachodniego stylu Polaków. Powiedz mi, jakim cudem geografka z dyplomem zabiera się za ubieranie od stóp do głów?

Po maturze miałam sporo pomysłów. Była chęć na lekarza, szkoła kosmetyczna w Warszawie, gdzie niespecjalnie bawiło mnie masowanie, a zaciekawiły makijaże. Stamtąd szukając swojej drogi ruszyłam do Wiednia. Posiedziałam, nauczyłam się języka, studiowałam w Goethe Institute, pracowałam jako kelnerka. Pewnego poranka zadałam sobie pytanie, czy nadal chcę być kelnerką ze znajomością niemieckiego? W Wiedniu, gdzie morza nie ma? Wracam na drugie podejście na geografię. Ciekawość świata zwyciężyła. Rozczarowanie studiowaniem przyszło szybko i - co stale podkreślam - najlepsze co mnie tam spotkało, to mój mąż i urodzenie dziecka. To mi wyszło z geografii nie zabijając pasji do podróży.

Wróćmy do ubierania. Siedzę naprzeciwko i czerwienię się lekko, bo skarpeta nie pasuje do chusteczki. Masz skaner w oczach i natychmiastowy pomysł na człowieka?

Choć zabrzmi to niewiarygodnie, to ja kocham ludzi! Lubię swoją pracę i intencją nie jest ocenianie tylko poprawianie, naprawianie, dążenie do doskonałości. Tak bym to nazwała. Są osoby, którym widzę, że mogłabym pomóc. Kiedyś w pewien sposób przymuszałam ich do zmiany.

Czyli wciskałaś w nie swoją skórę, mimo protestów?

Pewnie trochę tak i lata doświadczeń spowodowały, że teraz raczej subtelnie informuję o potrzebie zmian. Przekonuję, że będzie lepiej, będzie idealnie i będzie fajnie.

Wierzą w to?

Wszystko zależy od człowieka. Czy potrzebuje i chce zmian. Są ludzie mocno niepewni i niezdecydowani, ale też są ci, którzy wiedzą czego chcą. Grażyna Torbicka, która bardzo często mówiła: „to chcę, to mi daj” widząc coś na mnie, to było super. Ta szansa na inspirację powodowała, że jeśli chciałam, aby w coś się ubrała, zakładałam to najpierw na siebie i byłam pewna, że jej to przypasuje. Grażyna jest świadomą kobietą, wie w czym dobrze wygląda, wie co jej pasuje i wie jak chce wyglądać.

W jednym z programów rozrywkowych Grażyna Torbicka została określona jako mało wyraźna osoba. Słodki styl, który jest żaden.

Grażyna słodka? Przestań! Ubrana na czarno w skórzanych spodniach! Taka była w „Kocham kino”. Gdzie Ty tu widzisz landrynkę w ikonie na czarno i cool?

Znamy wizerunek Grażyny Torbickiej jako romantycznego motyla na kolejnej gali. Słodka, eteryczna, marzenie. Dlaczego nie poradziłaś, aby trzymać się siebie, tej czerni, tego cool?

Każda okazja rządzi się swoimi prawami. Skoro jest gala i wymagana jest długa suknia, to ma się komfort aby poszaleć i przeistoczyć z kobiety w czarnej skórze w eteryczna damę, również często w czerni. W skórze chodzi w programie, podczas gali ma urzekać.

Dookoła dress code, przełamujesz go bezwzględnie powodując ciarki u ubieranych? Puściłabyś człowieka w dresie na ważne wydarzenie w blasku fleszy?

Ja uwielbiam łamać stereotypy. Ja kocham miksować style, ubierać tak, że z punktu widzisz co człowiekowi w duszy gra. Dres, czemu nie? U Kupisza był swego czasu dress code Dres i ja przyszłam w bardzo eleganckim dresiku.

Dobrze, Tobie wypada, ale wyobraźmy sobie, że puszczasz w dresie Kaczyńskiego.

Pana prezesa w dresie? W domowym anturażu, czemu nie? Każdy urząd ma swoje wymogi. Przecież nie pójdziesz tak ubrana na rozprawę w sądzie. Okazje rządzą się swoimi prawami.

Ulubiony strój Polaka nie może być w eleganckiej odsłonie?

Dres bywa inspiracją, ja posiadam takie spodnie z lampasami, które uwielbiam zestawiać z frakiem i białą koszulą. Wszystko zależy od tego, jaki to jest dres!

Jesteś w stanie wydać niebotyczne pieniądze na ciuchy?

Kiedyś miałam prawdziwego fioła. Dzięki temu mam bardzo dużo oryginalnych, firmowych rzeczy z tamtych dawnych czasów. Mówię o ciuchach wykonanych rzetelnie, ciuchach nie z Chin. Mam swój ulubiony happy ending T shirt Jean Paul Gaultier, kilka sukienek Dolce Gabbana w tym moją suknię ślubną i uwielbiany gorsecik Vivienne Westwood.

Ścianki to konieczność, aby utrzymać się na topie, czy dobra zabawa w obiektywie aparatów?

Wyjdźmy od tego, że ja jestem z Lalamido i mam zacięcie aktorskie, dlatego odgrywanie ról na ściankach sprawia mi niezwykłą frajdę. Jest to też mój obowiązek, bo prawda jest taka, że projektanci czy sklepy wypożyczą mi rzeczy, jeśli jestem na pokazie. Ja się pojawiam, ciuch się sprzedaje, czyli dostaję sukienkę dla gwiazdy i promienieję na ściance.

Syndrom upływającego czasu, pozwalasz swoim klientom starzeć się z godnością?

Zobacz, sprawa jest dość prosta. Tracisz ząb, to co, nie wstawiasz go? Z medycyną estetyczną jest podobnie, skoro mamy ją do dyspozycji, warto korzystać, oczywiście zachowując umiar i nie narażając się na śmieszność. Ładne usta przyciągają wzrok, kaczy dziób powoduje śmiech. Poprawiajmy się tak, aby eksponować to co mamy pięknego, traktujmy to jak codziennie nakładany krem czy wydepilowane nogi. Popieram to co się z czasem wypracowuje i kontynuację tego co mamy, nie przeinaczanie rzeczywistości.

To co robi ręka lekarza jest mocno widoczne?

Naprawić odstające uszy można zupełnie bez skuchy. Pokaż mi za to, kto ma dobrze zrobiony nos? Jennifer Aniston, gwiazda, która po operacji straciła cały urok i przyciąga spojrzenia, bo twarz stała się inna, niezbyt fajnie inna. Totalnie niepotrzebna operacja. W każdej amerykańskiej superprodukcji nie mogę od tej plastyki oderwać wzroku.

Efekt rozmachu, czyli jak już robię to niech będzie widać?

Delikatność i subtelne rozwiązania. Zrobić, poprawić odrobinę, to co się wypracowało na naturalnej linii, a nie przedobrzać niepotrzebnie.

Przeszkadza Ci rozpoznawalność? Traktujesz to jako gesty sympatii czy sensację w sklepie?

Miałam szczęście, będąc osobą na tyle neutralną, że nie spotkałam się z hejtem ulicznym. W internecie nic nie sprawdzam, nie śledzę newsów o sobie. Nie potrzebuję tego wiedzieć.

Masz pod opieką najbardziej rozpoznawalne i charyzmatyczne osobowości, to klucz do sukcesu w branży?

To nie jest tak, że pod opieką. Monikę Olejnik maluję, ubiera się sama. Jest niesamowita, mamy podobną energię, ma hardcorowy żart, ma duszę nastolatki. Mamy to, czujemy się w tej samej bajce. Podobnie z Alicją Resich – Modlińską. Alicja jest przepiękną kobietą, zaskakująco undergroundową, wybitną intelektualistką z monthy pythonowskim poczuciem humoru. Mam przyjemność pracować z nią już ponad 7 lat. 

Od początku celowałaś w Warszawę?

Urodziłam się w stolicy, ale mieszkałam od zawsze w Gdyni i uważam się za gdyniankę. Do Warszawy pojechałam ewidentnie szukając nowych dróg rozwoju zawodowego. Byłam gwiazdą z Lalamido, natomiast w tamtych czasach nie było łatwo. Tu na miejscu wszystko się działo jakby „by the way”, ludzie kojarzyli mnie z kabaretem i nikt nie miał pojęcia, że ubieram również biznesmenów i polityków. Gdy pojawiłam się w telewizji byłam zaskoczona słysząc „wow Lalalmido”. Kto was tam ubierał? Odpowiadałam - ja. Kto czesał, kto malował? Też ja. Lalamido dało mi przez te 8 lat ogromną praktykę zawodową, właściwie nie byłaby mi tego w stanie dać żadna szkoła.

Skąd Ty się tam znalazłaś? Od makijażu i stylizacji, przez wspomniany Wiedeń do najbardziej kultowego kabaretu z tamtych lat?

Na studiach byłam w grupie pozytywnie…hmm szalonych ludzi (śmiech). Czyli osoby inne, specyficzne. Ja czerwonowłosa po powrocie z Italii w wersji ciążowej, potem matki karmiącej. Pewnego dnia Magda Kunicka, żona Jacha Paszkiewicza, mówi – weź Wiguś przyjdź, poskaczesz trochę, bo nam fajne osoby są potrzebne. Przyszłam, poskakałam, powiedziałam to i tamto, poleciało na żywo. I tak zostało! Potem Beata Dunajewska, reżyserka programu wraz z Pawłem „Konjo” Konnakiem, zaprosili mnie do Lalamido, potem doszedł Krzysiu Skiba – pojawiły się nie tylko kąciki modowe, ale również aktorskie zabawy w lalamidowych skeczach. 

Kasa zaczęła płynąć strumieniem?

Nic na tym nie zarabialiśmy. Coś zaczęło wpadać 2 – 3 lata później. Projekt dlatego był fajny i radosny, bo my go nie robiliśmy dla pieniędzy. Gdy się pojawiły, nie były to kokosy. Niewielka kasa za ogromną satysfakcję, uwielbiałam to. Spełnialiśmy się żartując ze smętnej rzeczywistości i niosąc dobrą nowinę.

Masz tendencje do oceniania? Objeżdżasz bez pardonu nasz szołbiz?

To moja praca, więc nie mogę sobie strzelać w kolano, poza tym złośliwa krytyka mnie nie bawi. Ubieram „żywego” człowieka i nawet robiąc show na wizji muszę dbać o uczucia i odczucia tej osoby. Największą satysfakcję sprawia mi pracowanie ze zwykłymi ludźmi, są zadowoleni, wdzięczni – ratuje ich to psychicznie od dołów, załamań, zniechęcenia obrazem w lustrze. To ich różni od gwiazd.

Robota od A do Z? Od długości włosów po połysk najmodniejszego buta?

To już indywidualna sprawa. Mogę Ci powiedzieć pewne rzeczy, ale to co z tym zrobisz, to Twoja sprawa. Robię przegląd ciuchów w szafie, oddzielam ziarna od plew (śmiech), z nich komponuję stylizacje, które dla pamięci klientki uwieczniam na zdjęciu. Namawiam na zmianę przedziałka czy koloru włosów, sugeruję pewne zestawienia ciuchów. Patrzę, widzę i mam wizję, co się natychmiast da zrobić.

Wierzysz w stereotypy? Przykładowo, kobieca kobieta ma zawsze długie włosy.

Kobieta jest kobieca, jeśli się dobrze ze sobą czuje. Bywają te, którym krótka fryzura pozwala wyglądać zjawiskowo. Według mnie Edyta Górniak, gdy miała krótkie włosy, wyglądała fantastycznie i skromnie!

Wróćmy do fryzury – czy na krótko strzyże się ta, która potrzebuje ukryć kompleksy i postawić na oryginalność tuszującą sporo wewnętrznych problemów?

Jest coś takiego, że jak ścinasz włosy zaczynasz nowe życie. Odcinasz starą energię.

Przesądna jesteś?

Tak, śmieci wyrzucam tylko do 12.00. Mam w kuchni 10 kg soli, bo podobno przyciąga  pieniądze do domu.

Mówiłaś dzień dobry w TVN?

Byłam pierwszą stylistką, która zaczęła robić kąciki modowe w porannym paśmie. Kontynuuję to do dziś, można zobaczyć mnie o poranku w Pytaniu na śniadanie w TVP 2.

Taniec z gwiazdami?

Wyśmienite doświadczenie zawodowe, ale choć na pozór wygląda to kolorowo, była to bardzo odpowiedzialna i ciężka praca.

„Niania Frania” najlepiej ubrana opiekunka w kraju. Na Tomku Kocie garnitury leżały jak ulał, na Agnieszce Dygant lokowałaś produkt wpędzając Polki w zakupoholizm. Serial niesamowitych możliwości dla stylistki?

Przygoda z Nianią zaczęła się od 6 transzy serialu.  Wydaje mi się że w „ Niani” ustrzegliśmy się nadmiaru metek z cyklu must have. Tylko popatrz, w pierwowzorze amerykańska Niania to taki ciucho show, fajnie przerysowana postać, z którą wiele z nas się identyfikowało. Potrzeba rynku i tyle.

Pozytywna, doświadczona, mądra, wyrozumiała, kochająca ludzi. Jesteś dobrym człowiekiem i wierzysz, że karma wraca?

Staram się nieść dobrą nowinę. Nie robić drugiemu, co tobie nie miłe. Nie potrafię odpłacić pięknym za nadobne. Nieprzyjemne sytuacje to nie moja bajka. Choć czasem emocje chwytają za gardło, a chamstwo odbiera mowę, szczególnie w pracy, która jest moją życiową pasją.