On – niegdyś znakomity tancerz, dzisiaj kreatywny człowiek orkiestra. Ona - dawniej urocza uczennica jednego z gdańskich liceów, dzisiaj profesjonalna modelka. Poznali się przypadkiem, gdy on prowadził spotkanie edukacyjne, a ona słuchała go ze szkolnej ławki. Los sprawił, że zostali parą. Opowiedzieli nam o pięknej, ale trudnej miłości, rozdzielonej tysiącami kilometrów. 

Wasze pierwsze spotkanie było całkiem romantyczne. Uczennica spotyka swojego nauczyciela…

Łukasz Pączkowski (Zulu Kuki): Tak można powiedzieć (śmiech). Jestem starszy od Patrycji o cztery lata, więc ja byłem już na studiach, a ona wciąż chodziła do liceum. Prowadziłem akurat autorski projekt edukacyjny i trafiłem do szkoły Patrycji. Mimo wszystko, nie powiedziałbym, że nasze spotkanie było romantyczne. Studiowałem wówczas z siostrą Patrycji, więc sporo o niej wiedziałem…

Patrycja Gacka: Ja też dużo słyszałam o Łukaszu. A poznaliśmy się przy okazji spotkania na jednym z gdańskich festiwali. Postanowiłam podejść i porozmawiać. 

Odważnie. 

Patrycja: Tak, zwłaszcza, że z natury jestem raczej nieśmiała. A już tego samego wieczora jechaliśmy wspólnie samochodem do Warszawy. 

Łukasz: Samochód prowadził mój znajomy, więc mieliśmy okazję, aby trochę porozmawiać, poznać się. I to był piękny początek naszej znajomości. A później Patrycja uciekła do Tokio i zostałem sam (śmiech). 

Patrycja: Nie byłam pewna tej znajomości. Dopiero w Tokio poczułam, co oznacza tęsknota.

Ta tęsknota towarzyszy Wam do dziś. Jak sobie radzić, gdy dzieli was nie tylko miejsce, ale i czas?

Łukasz: To nie jest łatwe, zwłaszcza, że Patrycja potrafi mieć kilka kontraktów, jeden za drugim. Wraca na chwilkę, żeby przepakować walizki i znów jej nie ma. 

Patrycja: Na początku bardzo przeżywałam te rozstania, ale każdy następny kontrakt był łatwiejszy. Całe szczęście, że mamy Skype. Czasami komputer jest włączony całą noc. Można powiedzieć, że zasypiam razem z Łukaszem przez Internet. 

Łukasz: Zależy u kogo jest noc (śmiech). Powiem tak, jeżeli człowiek chce, znajdzie sposób. Ważne, żeby wpisać w harmonogram dnia codzienny kontakt. Przez ten cały czas, a trwa to już trzy lata, nie przypominam sobie dnia, w którym nie mielibyśmy ze sobą kontaktu. Jeżeli nie było czasu, żeby porozmawiać, zawsze znaleźliśmy chwilkę, aby coś do siebie napisać. 

Domyślam się, że to musi być piekielnie bolesne. 

Łukasz: Nie jest łatwo, ale żadne z nas nie wyobraża sobie pracy tu, na miejscu, od 8 do 16. Lubimy podróżować i pracujemy w tożsamej branży. Dzięki temu mamy w sobie duże zrozumienie i szacunek do swoich pasji. Ja akceptuję, że Patrycja z dnia na dzień może dostać telefon z informacją, że czas wyjechać na koniec świata. 

Gdy tęsknota jest duża, łatwiej o kryzys. Jesteście o siebie zazdrośni?

Łukasz: Ja nie jestem. Nie lubię tworzyć w głowie negatywnych projekcji. Nawet, gdy ona ma zdjęcia z modelem, wiem, że to tylko praca. W naszym związku nie ma miejsca na zazdrość. Powiem więcej - nie ma miejsca nawet na konflikty. Wiesz, że my się w ogóle nie kłócimy? Ufam Patrycji. Patrycja chyba też mi ufa (śmiech).

Patrycja: Potwierdzam, nie jestem zazdrosna.  

Proszę o receptę. W jaki sposób rozwiązujecie sytuacje problemowe?

Łukasz: Rozmową. Chyba mamy szczęście, że każde z nas jest dobrym rozmówcą. Mamy dużą granicę zrozumienia dla drugiej osoby. 

Patrycja, bycie modelką dla wielu młodych kobiet wydaje się spełnieniem marzeń. Jak wygląda ta praca od kulis?

Patrycja: Jest bardzo różnie. Mój pierwszy kontrakt w Azji był dramatyczny. Trafiłam do małej agencji na Tajwanie i mieszkałam razem z karaluchami biegającymi po podłodze. Z kolei w Tokio trafiłam do raju na ziemi. Własny pokój, elegancko. Każdy kontrakt to wielka niewiadoma, więc nie do końca jest to bajka. Poza tym, jest duża niepewność kontraktów. Może być kilka pod rząd, a potem długo nic. 

Krążą legendy o katorżniczych dietach modelek. 

Patrycja: Wymagania są duże i trzeba przestrzegać diety. Znam dziewczyny, które katują się głodówkami, ale również takie, które codziennie jedzą fast foody, a tłuszcz ich zwyczajnie nie dosięga. Ja prowadzę racjonalną, zdrową dietę.

Marzyłaś o tym, aby zostać modelką?

Patrycja: Nie, zostałam wyłowiona z tłumu przez tzw. skautkę. Podeszła do mnie i zapytała czy nie chciałabym sprawdzić się w tej branży. Szczerze, ja nigdy nawet nie uważałam siebie za ładną. 

Łukasz, kiedyś bez wahania powiedziałabym, że jesteś tancerzem. Dzisiaj mam problem - bloger, fotograf, projektant?

Łukasz: Tak, kiedyś głównie tańczyłem, dzisiaj tego tańca w moim życiu jakby mniej. Głównie projektuję ciuchy i robię kreatywne zdjęcia. Wszystko jest mocno związane z branżą odzieżową. Prowadzę bloga, ale nie czuję się blogerem. Bliżej mi do fotografii.  

Patrycja: Łukasz to człowiek orkiestra. Podziwiam, że potrafi połączyć tak wiele tematów jednocześnie i się w tym wszystkim nie gubi. 

Jak wasze pasje przekładają się na życie codzienne?

Łukasz: Patrycja, na kontraktach musi się trzymać harmonogramu, więc w życiu codziennym ma wszystko zaplanowane. Śniadanie, siłownia, praca, spotkanie ze znajomymi. Wszystko ma swój przedział godzinowy. 

Patrycja: Ale ty wcale nie jesteś niepoukładany.

Łukasz: Powiedzmy, że mam większą rezerwę. Potrafię robić jedno, a gdy jest jakaś akcja, rzucam wszystko i biegnę dalej. Ty mi przypominasz, że najpierw trzeba skończyć A, żeby zacząć B. Współpraca pomaga nam we wspólnym funkcjonowaniu. 

Niewiele macie tego wspólnego funkcjonowania. Wasz wolny czas we dwoje to spokój czy raczej rollercoaster? 

Łukasz: Lubimy jeść. Chodzimy do ulubionych knajp, testujemy nowe miejsca. Nie lubimy siedzieć w domu zbyt długo. Chyba, że Patrycja gotuje. 

Patrycja: Uwielbiam gotować! To moja druga pasja. 

Miłość to najlepszy nauczyciel. Czego uczycie się od siebie nawzajem?

Patrycja: Dzięki Łukaszowi nauczyłam się mniej przejmować i narzekać. Wiem, jak cieszyć się drobnostkami i jak żyć chwilą. 

Łukasz: Ja uczę się jeść regularne posiłki. Patrycja ma je wpisane w swój harmonogram, a ja mógłbym nie jeść przez cały dzień. Dodam jeszcze, że Patrycja bardzo nie lubi, gdy robię zdjęcia na wysokościach, więc w tej kwestii uczymy się porozumienia.

Widziałam twoje portfolio. Często musisz ryzykować.

Łukasz: Dobrze powiedziane, muszę (śmiech).

Patrycja: Nie musisz. 

Łukasz: Kiedyś pojechaliśmy na Hel ze znajomymi. Zobaczyliśmy opuszczoną halę, więc postanowiłem wejść tam z kolegą, żeby zrobić kilka zdjęć. Patrycja zobaczyła, że w jednym z pomieszczeń jest wejście na dach. Sama mi to pokazała, więc tam wszedłem. A później dostałem ochrzan. 

Patrycja: Gdybyś wszedł na sam dach to bym to jakoś przełknęła, ale ty oczywiście musiałeś wejść jeszcze wyżej, na niepewny murek na tym dachu.

Jakie macie plany na niedaleką przyszłość?

Łukasz: Przeprowadzka do Warszawy, bo trójmiejskie plenery znam już na wylot. Poza tym, Patrycja ma agencję w Warszawie. A później, zobaczymy gdzie nas powieje. 

Patrycja: Mamy zaplanowaną wspólną podróż w kwietniu do Tokio na trzy tygodnie.

Przy waszym trybie życia da się taką podróż zaplanować?

Patrycja: Planowanie jest ryzykowne. W moim zawodzie nigdy nic nie wiadomo.

To tak, jak z miłością. A jakie plany na dalszą przyszłość?

Łukasz: Concept store, połączony z pracownią. Patrycja z kolei myśli o kawiarni, więc może połączymy to we wspólny projekt?