Jedna kobieta, dwóch mężczyzn i wspólna pasja do designu. Takie były ich początki. Dzisiaj, po ośmiu latach twórczej pracy, produkty Tabandy cieszą się niemałą popularnością. Nie tylko w Trójmieście, ale w całej Europie.  Kim są twórcy brandu i co warto wiedzieć o tej niezwykłej bandzie?

W szystko zaczęło się w 2009 roku. Troje absolwentów architektury, których połączyło zamiłowanie do drewnianej sklejki, założyło wówczas twórczy kolektyw, nadając mu nazwę „Tabanda”. Pełni wiary we własny sukces, postawili wszystko na jedną kartę. Już na samym początku założyli, że ich produkcja będzie miała bardzo osobisty charakter, a projekty, które wyjdą spod ich skrzydeł staną się pełnoprawnymi członkami zespołu. Zamiast masowo rozwijać nowe, skupili się na udoskonalaniu tych, które już powstały. A one, w dowód wdzięczności podsyłały nowe inspiracje. Tak powstało kilkanaście dobrych projektów. 

WIZYTÓWKA TABANDY

Na przykład „Diago” (od angielskiego słowa „diagonal”, co oznacza „przekątną”). Ten topowy dzisiaj produkt nie zmienił swojej formy przez lata, ale doczekał się kilkunastu wariantów kolorystycznych, a także kilku braci pod postacią wersji z filcem, wersji ze skórą oraz takiej z niskim oparciem, będącej stołkiem barowym. 

O jego sukcesie zdecydowała prostota, wygoda, funkcjonalność i bardzo nowoczesny design. Wykonany zaledwie z dwóch elementów: siedziska z giętej, aluminiowej blachy i nóg z drewnianej sklejki, stał się ulubieńcem minimalistów i poszukiwaczy nowoczesnego designu.   „Diago” wyznaczyło kierunek młodym projektantom, którzy zaczęli rzeźbić nie tylko w sklejcie, ale również w aluminium.

LAMPA DLA KOLEŻANKI

Tak narodziły się: stolik kawowy „Mobiush” oraz lampka „Lampania”. Ta ostatnia miała być prezentem urodzinowym dla koleżanki o imieniu Ania i powstała na kilka godzin przed imprezą. Podarunek okazał się udany, a lekko zmodyfikowana lampka trafiła do stałego asortymentu Tabandy. 

- Nazwy naszych produktów powstają w wyniku burzy mózgów. Na początku zazwyczaj są śmieszne, czasem głupie, ale później staramy się je doszlifować. Przyjęliśmy zasadę, że mają być polskie, ale jednocześnie dobrze brzmieć na rynku międzynarodowym – mówi Megi Malinowska, współtwórczyni Tabandy.  

LUKSUS DREWNIANEJ SKLEJKI

Nie ma co ukrywać, że sklejka to materiał niedoceniony. Gdyby nie wiara twórców marki, że można jej nadać przyzwoite życie, być może nigdy nie poznalibyśmy Tabandy. A już na pewno nie w takiej formie. Prostej, ale wyszukanej. Zaprojektowanej, ale nieprzekombinowanej. Drewniana sklejka okazała się tworzywem idealnym do eksperymentów, a odbiorcy szybko się przekonali, że tkwi w niej ogromny potencjał. Jest bardzo wytrzymała, plastyczna i pięknie pachnie. Poza tym, doskonale komponuje się z innymi surowcami. 

- Sklejka przed obróbką nie jest materiałem luksusowym. Jest natomiast tworzywem bardzo wdzięcznym do pracy. Wypracowaliśmy różne metody jej obróbki i wykończenia, dzięki czemu finalnie nabiera bardzo estetycznej i naturalnej formy. Jeżeli luksusem jest produkt naturalny, funkcjonalny i estetyczny wizualnie, to można mówić o sklejce jako o materiale luksusowym – dodaje Megi. 

SKLEJKA I DREWNO

Chociaż Tabanda sklejki nie porzuca, coraz częściej eksperymentuje z innymi materiałami. Ostatnio, na ich warsztacie znalazło się lite drewno, które w najnowszej kolekcji zostanie połączone nie tylko ze sklejką, ale również z ceramiką. 

- Sklejka to nasz kręgosłup, ale czasami od niego uciekamy. Jesteśmy bardzo otwarci na inne materiały. Lite drewno kręci nas od zawsze. Połączyliśmy je z drewnianą sklejką. Zobaczymy, co wyjdzie z tego małżeństwa – dodaje Megi. 

KOLEKTYW Z DOLNEGO MIASTA 

Dzisiaj nad marką pracuje siedem osób, ale trzyosobowy trzon pozostał niezmienny. Małgosia „Megi” Malinowska, Filip Ludka i Tomek Kempa jeszcze osiem lat wcześniej nie spodziewali się, że w 2017 roku ciężko będzie im zaplanować wolny dzień w zawodowym kalendarzu. A ten jest wypełniony po brzegi. Projektowaniem, produkcją, promocją i nagrodami.

Pracują od świtu do nocy w swojej pracowni w Królewskiej Fabryce Karabinów na Dolnym Mieście w Gdańsku. Ambitnie założyli, że rocznie wydadzą na świat co najmniej dwa nowe produkty. Jednym z deadline’ów, który skutecznie potrafi zmobilizować drużynę są targi IMM w Kolonii, odbywające się każdego roku w styczniu. To tam zazwyczaj pokazują najnowsze prototypy. 

NOWOŚCI Z FABRYKI KARABINÓW

Na tych ostatnich zaprezentowali leżankę, biurko oraz kolekcję ceramiczną, która powstała we współpracy z marką August Design Studio. Kolekcja spotkała się z aprobatą, a produkty już niedługo będą dostępne w sprzedaży. 

- W pracy cenne jest dla nas poczucie humoru. Musi to sprawiać przyjemność nam i ludziom. Chcemy, żeby nasze produkty były fajne, miały w sobie coś miłego, czasami zabawnego. Z drugiej strony, produkt musi być logiczny, funkcjonalny, charakterystyczny i wieczny, czyli konstrukcyjnie niezniszczalny – dodaje Megi. 

PO PRACY

Po pracy starają się oddychać świeżym powietrzem. Łączy ich sport oraz zamiłowanie do gór. Mężczyźni Tabandy uprawiają snowboard i downhill, czyli ekstremalne zjazdy rowerem po stromych stokach. Z kolei Megi, zimą najchętniej pakuje narty, a latem można ją spotkać na kortach tenisowych. Chociaż łączy ich wiele, każde z nich ma inny punkt widzenia.  

- Jesteśmy ulepieni z tej samej gliny, ale cała naszcza trójka myśli inaczej. To duża wartość w pracy twórczej. Mamy różne podejścia, dzięki czemu potrafimy odpowiadać na różne potrzeby naszych klientów. Nie kłócimy się, tylko konstruktywnie debatujemy, ale wiadomo, że czasami różnice zdań potrafią być spore. Bardzo cenimy sobie nasze odmienności, a nasze projekty łączą przeważnie trzy różne sposoby myślenia - podsumowuje Megi.

Z tych trzech różnych sposobów myślenia powstają zawsze projekty, których wspólnym mianownikiem jest styl oparty na subtelnych kontrastach i nieoczywistych zestawieniach: motywy inspirowane naturą przemycane są do nowoczesnych geometrycznych form, a surowe, industrialne akcenty łączą się z żywą, pogodną kolorystyką.