Kajetan Kajetanowicz. Ułamek sekundy to pojęcie względne

Mistrz Europy w rajdach, dla którego czas ma największe znaczenie. Szczególnie, że to jego czas, w którym odnosi najbardziej spektakularne sukcesy. Konkretny, zdecydowany, poukładany w każdym najdrobniejszym szczególe. Na fali rosnącej popularności angażuje się w programy społeczne, popularyzuje rajdy, chociaż jak sam mówi, nie rozmieni się nigdy na drobne. Kajetan Kajetanowicz, król kierownicy, człowiek który wie, że ułamek sekundy może zmienić świat. Jego świat, w którym wskazówki zegara wirują po prostu inaczej.

Myślisz czasem nad tym aby zatrzymywać czas?

Nie ma takiej potrzeby. Jeszcze nie teraz. Kocham to co robię, wiem też, że każda sekunda, każda minuta, godzina w życiu jest bardzo cenna. Chcę ciągle poznawać, doświadczać czegoś nowego, chłonąć życie.

Postrzegasz czas tak samo jak inni ludzie? 1 sekunda to długo? Rejestrujesz co się dzieje?

Na pewno czasami tak. Choć każdy z nas pewnie doświadczył też, że ta sekunda, ten krótki czas, potrafi wydłużyć się do niebotycznych rozmiarów. To są sytuacje, gdy mówi się „czas zwalnia”. Kierowca rajdowy jadąc w zawodach czuje się tak, jakby znajdował się w tunelu i w momencie, gdy jest taka potrzeba, w sytuacjach kiedy dzieje się jakaś akcja, kiedy np. spotykamy coś, czego nie mogliśmy przewidzieć, tracimy panowanie nad samochodem i wydarza się coś niezgodnego z planem, to wtedy ten czas bardzo się dłuży. 

Umiejętność koncentracji to jedna z twoich naturalnych predyspozycji, czy musiałeś się tego nauczyć?

Musiałem to wyćwiczyć, wypracować. Mamy z trenerem swoje metody – np. męczy mnie, doprowadza do wysokiego tętna ćwiczeniami fizycznymi, a następnie każe mi rozwiązywać zadania matematyczne, pamięciowe, przy okazji próbując mnie zdekoncentrować. Na tym polega moje ćwiczenie koncentracji. Wszystko jest do wytrenowania. W samochodzie rajdowym nie możesz się pomylić. Uważam, że najwięcej błędów na trasie wynika z utraty koncentracji nawet na ułamek sekundy, dlatego ten czas i skupienie na tym co robię, są kluczowe.

Jak wygląda twój trening?

Wyobraź sobie, że od dwóch lat każdy wygląda inaczej. Nawet zadania się nie powtarzały. To działanie z premedytacją, dzięki któremu uczę się szybko adaptować do nowych sytuacji – nigdy nie wiem co mnie czeka na treningu za 5-10 minut. W rajdach często spotykają nas nowe rzeczy, czyli takie trudne do przewidzenia. Jest tak wiele zmiennych w tym sporcie, że mój trening jest właśnie temu podporządkowany, bardzo urozmaicony. To wszystko ma na celu wyćwiczenie odruchów, abym podczas dużego wysiłku, wysokiej temperatury, mógł precyzyjnie, w sposób skoordynowany wykonywać zadania w jak najkrótszym czasie. Chodzi o podejmowanie ważnych decyzji w ułamku sekundy w trudnych warunkach. 

Jaka jest temperatura w samochodzie?

Podczas Rajdu Cypru nawet 60 – 65 stopni. Z drugiej strony mamy rajdy zimowe, i wtedy w aucie bywa bardzo zimno. Samochody rajdowe są pozbawione wszelkich wygłuszeń, ociepleń, klimatyzacji – wszystko po to, aby waga była jak najmniejsza. Rezygnując z systemów, które są montowane w seryjnych samochodach, jest miejsce na sprzęt potrzebny do wyczynowego uprawiania rajdów. 

Jaka jest waga twojego samochodu?

Nasz samochód nie może ważyć mniej niż 1250 kg. Pamiętaj, że mam kilka metrów rur w samochodzie, bardzo wytrzymałe fotele - naprawdę lekkie, patrząc jak bardzo są mocne, wielopunktowe pasy bezpieczeństwa, cały system gaśniczy. Te rzeczy są konstruowane z lekkich materiałów, ale i tak swoje ważą. Nie możemy odchudzić samochodu w taki sposób, że zastąpimy metalowe drzwi plastikiem, co jest stosowane w innych dyscyplinach. W rajdach auto musi być przygotowane tak, aby jak najlepiej zabezpieczało załogę.

Czujesz się zabezpieczony? Boisz się w ogóle?

Tylko idiota się nie boi, natomiast u mnie poprzeczka strachu pewnie jest gdzie indziej w porównaniu do przeciętnego człowieka. Z drugiej strony, jeżdżąc w otwartym ruchu, mając świadomość tego, co może się wydarzyć, nie potrzebując już tej adrenaliny, którą mam na rajdzie, staję się innym człowiekiem niż podczas zawodów.

Jakim typem kierowcy jesteś? Często na ciebie trąbią?

O to trzeba zapytać moich bliskich i przyjaciół, moje zdanie obiektywne nie będzie. Mówią, że jestem człowiekiem, który jeździ wolniej, niż się spodziewają, że prowadzę ostrożnie. Fakt, staram się, bo nie potrzebuję szaleństwa. Zdarza się, że pojadę szybciej, kiedy się spieszę, a warunki i ruch pozwalają. Taka choroba XXI wieku, wszyscy jesteśmy spóźnieni, a potem chcemy to nadrobić. Staram się być na czas, bo w tym co robię ma on kluczowe znaczenie. 

Fajnie się to komponuje ze współpracą z marką TAG Heuer, która od wielu lat jest związana z rajdami i całym sportem motorowym. 

Powiem Ci całkiem obiektywnie, że nie jestem gadżeciarzem, jestem raczej zacofany jeśli chodzi o elektronikę, jak na dzisiejsze czasy, ale zegarek TAG Heuer Connected, którego używam od kilku tygodni, ujął mnie wieloma bajerami, udanym połączeniem sportowego charakteru z elegancją. Jest niesamowicie lekki, waży tylko 52 gramy, więc dosłownie nie czujesz go na ręce. Ostatnio zapomniałem, że go założyłem (uśmiech). Wyobraź sobie, że kończymy pętlę składającą się z kilku szybkich odcinków, łącznie ponad 60 km ścigania, co oznacza dla mnie sporo ruchów kierownicą, a co za tym idzie – machania rękami. Wracamy już do serwisu, adrenalina powoli opada, ściągam rękawiczki i widzę, że na ręku mam zegarek Connected. Kompletnie go nie czułem. O tym, że nadaje się dla zabieganych, prowadzących aktywny tryb życia decydują nie tylko funkcje, ale też forma – fakt, że jest taki lekki. Właśnie dlatego, że odpowiada mi zarówno filozofia tej marki, jak i design, rozpocząłem współpracę z nimi. Nie umiałbym być ambasadorem firmy, produktu, którego „nie czuję”. Musi mi totalnie pasować.

Jesteś w sportowo szczytowym momencie, kiedy emerytura?

W rajdach samochodowych na emeryturę „przechodzi się” zazwyczaj później niż w innych dyscyplinach sportu. Tu największe sukcesy odnoszą kierowcy bardziej doświadczeni. Spokojnie nawet po 40-tce jeżdżą na wysokim poziomie. Za to ostatnio najmłodsi mają nawet po 15 lat. W takiej sytuacji to pilot musi być pełnoletni i zamieniać się z kierowcą, gdy wyjeżdża na otwartą drogę między odcinkami.

Jak długo pracujesz ze swoim pilotem?

Jeżdżę w rajdach od 16 lat, a do tej pory miałem 4 pilotów, w tym na samym początku pilotkę. Z Jarkiem Baranem startuję od 6 sezonów i w zasadzie to wspólnie odnosimy największe sukcesy. Jeżeli chodzi kwestie pilota, to jestem raczej stały w uczuciach.

Wy się musicie przyjaźnić?

Nie, ale ważne jest, aby każdy zdawał sobie sprawę z tego jakie ma zadania i zakres odpowiedzialności za swoją pracę. Ta cecha jest nieodzowna.

Widząc wypadek, czujesz podnoszący się poziom stresu, obawę?

Staram się nie oglądać wypadków. Nie uciekam przed takimi rzeczami, bo sam biorę udział w wielu akcjach zorganizowanych przez policję i moich partnerów, których celem jest poprawienie bezpieczeństwa na polskich drogach. Trzeci rok jestem ambasadorem akcji „LOTOS - Mistrzowie w Pasach”, a od 4 lat biorę udział w kampanii policji śląskiej dedykowanej początkującym kierowcom, czyli „Z młodym kierowcą w drodze po doświadczenie”. Jestem aktywny i działaniami pokazuję, że warto. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu ludzi jestem w jakimś stopniu autorytetem. 

Jesteś bardzo rozpoznawalny?

Nie. Oczywiście zauważam,, że ludzie patrzą na mnie, czasem odwracają się, czy pokazują palcem, ale nie mam tak „przerąbane” jak celebryta. Nie chcę mieć i to jest fajne. Jasne – pewnie sporo ludzi ludzi wie, kto to Kajetan Kajetanowicz ale niewielu wie, jak on wygląda w cywilnym ubraniu, bez kombinezonu.

Imię i nazwisko z tym samym członem to kaprys rodziców czy jakaś szczególna rodzinna historia?

Mój dziadek miał na imię Kajetan, na nazwisko miał tak jak ja, czyli Kajetanowicz. Moi rodzice postanowili mnie nazwać na jego cześć. Niestety nie dane było mi go poznać. Wiem, że był dyrektorem dużej Stadniny Koni w Ochabach, był też podobno dość surowym człowiekiem. 

Wolny czas... jakoś go spędzasz?

Od kilku miesięcy pracuję codziennie bez przerwy. Nie wiem czy jesteś w stanie sobie coś takiego wyobrazić. Kiedyś natomiast byłem człowiekiem, którego trzeba było wyrzucać z domu, aby poszedł szukać pracy. Byłem bardzo leniwy i robiłem wszystko, byle tylko nie pracować. Wolałem spędzać czas ze znajomymi, kumplami, dziewczynami, imprezować. Rodzice byli mocno wyrozumiali, ale za to teraz sam mam świadomość, że był to czas stracony, pewnie także dlatego późno zacząłem jeździć w rajdach.

Droga zabawa na starcie?

Na początku nie są to ogromne koszty, ale zawsze są – wpisowe, paliwo, części, opony. Bez sukcesów, zwrotów medialnych, jedyne co możesz zaproponować swoim partnerom to przyjść i powiedzieć „cześć jestem Kajetan, chciałbym jeździć w rajdzie, czy możesz mi pomóc”?

Pomagali?

Jakoś się nam udawało, ale to były akcje na zasadzie pomocy, że ktoś nam zaufał, kogoś przekonałem do siebie, bo byłem w stanie dać co najwyżej puchar za zdobycie dobrego miejsca w klasie. Na początku jeździłem fiatem 126 p w rajdach amatorskich, czyli tak zwanej konkursowej jeździe samochodem, pomiędzy słupkami na parkingu. Przeszedłem wszystkie te szczeble rajdowej drabinki po kolei. Nie miałem mentora, który by wskazywał dalszą drogę, wyznaczał kierunek. Korzeni rajdowych też nie mam w rodzinie. Nikogo takiego kto powiedziałby „chłopie, ja cię tu teraz poprowadzę, nie martw się o budżet, samochód, trenera tylko ciśnij”, też nie było.

Król życia nagle zmienia priorytety?

To był proces. Dużo się działo w moim życiu, ale faktycznie gdzieś te rajdy stawały się coraz większą pasją i zacząłem tak bardzo dążyć do tego, aby jeździć, tak mnie to wciągnęło, że zacząłem poświęcać temu większość czasu. 24 godziny, z których wiele spędzałem na lenistwie i imprezach, zacząłem poświęcać, by realizować swoje marzenie – starty w rajdach samochodowych.

O czym teraz marzysz?

Jeśli pytasz o rajdy, to nieustająco marzenie jest jedno – chcę być coraz lepszy, chcę rozwijać pracę zespołu. Jesteśmy prywatnym teamem, który sam prowadzę, założyłem go. Mam oczywiście wsparcie zarówno partnerów – w tym od wielu lat Grupę LOTOS, mam współpracowników, ludzi, którzy mi w tym pomagają. Pomagają wygrywać rajdy. 

Kobiety jeżdżą w rajdach? Jak to wygląda na tle mężczyzn? Maskotki czy równorzędni przeciwnicy?

Są kobiety, które bardzo szybko jeżdżą. Są też takie, które mają odwagę być pilotkami bardzo szybkich i bezkompromisowych kierowców.

Ładne są?

Tak, są ładne, czyli stereotyp, że jest to męski sport się nie sprawdza.

Fajny gość, czy bufon, któremu odwala sodówka? Jak mówią o Kajetanowiczu w środowisku rajdowym?

A tego to nie wiem. Zapytaj tych, którzy o mnie mówią (śmiech). Uważam siebie za raczej towarzyskiego gościa, który stara się być po prostu fajnym. Pewnie, są tacy co mnie nie lubią, ale to ludzkie. Ja też nie wszystkich uwielbiam. Często się uśmiecham, chociaż czasem też się wkurzam, bo są przecież sytuacje na które nie mam wpływu. W samochodzie jestem inny.

Kamienna twarz za kierownicą? Jak to wygląda? 

Tam są duże emocje. Ostatnio dziennikarze Eurosportu robili ze mną wywiad i mówią mi: „Kajetan, ty zawsze jesteś taki uśmiechnięty. Miałeś awarię, wyszedłeś z samochodu i się uśmiechałeś” Odparłem: „Nie zawsze tak jest” i podpowiedziałem im, że wystarczy spojrzeć na nagranie tej sytuacji z kamery w samochodzie i okaże się, że w sytuacjach trudnych wcale się nie uśmiecham.

Naturalnie masz taką sylwetkę? Siłownia czy genetyka?

Trenuję dużo. Czasami gdy przychodzę na siłownię, to wielu się zastanawia, co ja tam wyprawiam (śmiech). Moim celem nie jest ani, jak to się mówi, rzeźba ani masa. Moje mięśnie mają być wytrzymałe i szybkie. Dlatego na przykład siadam na piłce, nogi trzymam w górze żongluję piłeczkami, rozwiązując zadania matematyczne. Ja nie ćwiczę po to, aby wyglądać dobrze. Dla mnie liczą się mięśnie odpowiedzialne za czucie głębokie. One wspomagają pracę błędnika, pozwalają wyczuć najdrobniejszy ruch samochodu, a przy 160 km/h znaczenie ma nawet te 10 cm, o które samochód przesunął się w bok.

Lubisz przyciągać wzrok?

Nie jest to moim celem i jeśli to robię, to raczej mimochodem. Jestem perfekcjonistą i wiem, że reprezentuję nie tylko siebie, ale przede wszystkim moich Partnerów, dzięki którym robię to, co kocham. Dlatego nie mógłbym nie dbać o to, jak wyglądam. Narcyzem jednak na pewno nie zostanę (śmiech).