Za względu na podróże Kuby Maja, o świątecznych smakach rozmawialiśmy już pod koniec listopada. Sprzyjała nam jednak nawet pogoda, bo za oknem pojawił się pierwszy śnieg. O włoskich bożonarodzeniowych smakach i ciekawych zwyczajach na świecie rozmawiamy z Claudią Filippi - Chodorowską, Honorowym Konsulem Republiki Włoskiej, znawczynią kuchni śródziemnomorskiej oraz Kubą Majem, pasjonatem kuchni świata. 

Kuba Maj: Wszędzie wokół słyszysz „Wesołych Świąt!”, ale ja jakoś tych świąt nie czuję… W Indiach obchodzi się np. święto wiosny i to jest prawdziwe fetowanie! Trudno nawet opisać, co się tam wtedy dzieje. Wszyscy wokół malują się, więc bezpieczniej jest mieć na sobie rzeczy, które potem można wyrzucić. Czyste, a w zasadzie brudzące szaleństwo! Całość trwa 3 dni, ale czasem przeciąga się nawet do tygodnia. Do udziału we wspólnej zabawie zapraszani są wszyscy, w tym chrześcijanie. Panuje pozytywna atmosfera i czuć niesamowitą energię. Tu, w Polsce podczas Bożego Narodzenia nie zawsze tak jest. Życzymy sobie tego, co najwspanialsze, a jednak niekoniecznie szczerze. Co ciekawe, nierzadko cały rok czekamy, by spotkać się z rodziną, a tymczasem we Włoszech święta są co tydzień (śmiech). 

Claudia Filippi Chodorowska: To prawda. Włosi uwielbiają spotykać się w dużym gronie. 

Agata Rudnik: A jak wygląda prawdziwe włoskie Boże Narodzenie? Czy jest opłatek, choinka? 

CFC: O ile w Polsce tradycja świąt kojarzy się z choinką, tak we Włoszech ona w ogóle nie występuje. Jest za to żłobek składający się z rozłożonych na mchu figurek. Dzisiaj choinka również się pojawia i to pod nią układa się wszystkie postaci. Kolacja wigilijna jest również bezmięsna, a podawane są ryby i owoce morza, choć zamiast karpia, króluje tam samica węgorza morskiego – capitone. Co ciekawe, Włosi nie dzielą się też opłatkiem.

KM: A co króluje na twoim stole wigilijnym?

CFC: U mnie w domu jemy m.in. baccalau – suszonego solonego dorsza, którego najpierw moczy się w wodzie, a potem w mleku. Usmażonego marynuje się w zalewie octowej z octu winnego z orzeszkami pinii, rodzynkami, świeżymi liśćmi szałwii i ząbkami czosnku. Jeśli nie uda mi się dostać baccalau, wówczas zastępuję go po prostu filetem z dorsza bałtyckiego i też smakuje bardzo dobrze.

KM: Karp zdecydowanie nie należy do moich ulubionych ryb…

CFC: Ale taki karpik po żydowsku, bez ości… Pieprzna galareta z karmelem, duża ilość cebuli. Poza tym jest patent by nie moczyć w mleku – dzwonek obsypujemy rano pokrojoną cebulą, która wyciąga cały ten nieprzyjemny posmak. Wieczorem oddzielamy cebulę, panierujemy i smażymy. 

Agata Rudnik: A co najchętniej jedzą włosi podczas drugiego dnia świąt?

CFC: Przede wszystkim rosoły z kapłonów z małymi tortellini z mięsem, suto posypane parmezanem. Ciekawostką jest też przyrządzanie części nogi wieprzowej aż do golonki, bez kości, w miejsce której wkłada się farsz. Całość podawana jest z soczewicą, która jest zwiastunem szczęścia w nadchodzącym roku. 

AR: A słodkości?

CFC: Jeśli chodzi o słodkości to królują przede wszystkim panetone i pandoro, a więc słynne baby drożdżowe, które przekłada się również najprzeróżniejszymi kremami i oblewa czekoladą. Wspaniały jest też keks sieneński, który w zasadzie składa się z samych bakalii i kandyzowanych cytrusów zamkniętych w dwóch cienkich opłatkach. Ja uwielbiam też białe migdałowe ciasteczka ricciarelli posypane cukrem pudrem i moje ukochane kandyzowane kasztany, które w drogich cukierniach przesypywane są kandyzowanymi leśnymi fiołkami. 

KM: A przyrządzasz kompot z suszu? Masz na niego jakiś dobry patent? 

CFC: Kompot z suszu robię z samych śliwek i fig. Moczymy je osobno przez całą noc. Figi ze skórką z cytryny, a śliwki z laską cynamonu. Następnie łączymy je i gotujemy, a potem chłodzimy. A na koniec chciałam jeszcze przypomnieć o jednaj ważnej włoskiej tradycji. Pamiętajmy, by na Sylwestra koniecznie założyć czerwoną bieliznę. To ona ma nam zagwarantować powodzenie w nowym roku.