Szekspir na wesoło

Wesołe Kumoszki z Windsoru

Teatr Wybrzeże

Szekspir na wesoło? W pierwszej chwili można pomyśleć, że to herezja. Ale dla chcącego, nic trudnego. Tym chcącym był Paweł Aigner, który wyreżyserował „Wesołe Kumoszki z Windsoru”. Wspólna koprodukcja Teatru Wybrzeże i Teatru Szekspirowskiego to jeden z największych hitów teatralnych w ostatnich latach. Zachęcamy do przeczytania wywiadu z Pawłem Aignerem oraz do wizyty w Teatrze Szekspirowskim, gdzie jeszcze przez kilka dni można zobaczyć ten spektakl.

Jesteśmy dwa miesiące po premierze „Wesołych kumoszek z Windsoru”, a one nadal przyciągają sporą widownię. Rozumiem, że jest pan dumny?

Oczywiście się cieszę i mam nadzieję, że „Wesołe kumoszki z Windsoru” będą też żyły swoim własnym życiem poza wakacjami. Frekwencja, o której pani mówi bardzo mnie cieszy, bo Teatr Szekspirowski w Gdańsku do najmniejszych nie należy, więc jeśli na przedstawienie, które jest koprodukcją dwóch teatrów przychodzi blisko pięćset osób to jest to wielki sukces. 

Moja znajoma, która niedawno była na tym spektaklu powiedziała: „Wiesz, nie spodziewałam się, że będę się świetnie bawić na sztuce Szekspira. To świetny spektakl obyczajowy”. Co jeszcze, poza tą obyczajowością wydobył pan z Szekspira?

Wydobyliśmy z Szekspira poczucie humoru i wydaje mi się, że właśnie dlatego nasz spektakl cieszy się wielkim powodzeniem. To jest sztuka, która została przez nas przygotowana w sposób szczególny. Nie chcieliśmy rezygnować z teatralności tego tekstu, ale też nie chcieliśmy unikać jego komediowości i energii. Wręcz przeciwnie. Staraliśmy się ten potencjał komiczny, który ma ten tekst, wykorzystać do celów dobrego przedstawienia komediowego.

Udało się wyciągnąć, to co stanowi o sile samego dramaturga?

Ja myślę, że tak, choć spotkałem się z zarzutami krytyków, których kompletnie nie rozumiem, że to w ogóle nie jest najlepsza komedia. Ja z kolei uważam, że to nie jest trafna opinia i nigdzie wśród szekspirologów nie spotkałem się ze zdaniem, które mówiłaby, że to nie jest wybitny dramat komediowy. Otóż to jest wybitny dramat komediowy w swojej konstrukcji, który jest bardzo trudny do inscenizacji, ponieważ ma dwa duże wątki niezależnie ze sobą współistniejące. To wszystko u nas jest ponadczasowe, ponieważ mamy do czynienia z grzechem wielkiej zazdrości Forda, nękanego zazdrością męża. Z drugiej strony mamy lubieżnika Falstaffa, który próbował wykorzystać nieuczciwie dwie zacne damy i to jest u nas podniesione. To tu są prawdziwe emocje i napięcia od erotycznych, przez jakieś szaleństwo zazdrości. Ten wątek komediowy ukazany jest jako taka lekka farsa dwóch bohaterów, którzy są zabawni.

Pojawia się pan jeszcze na spektaklu w Teatrze Szekspirowskim, czy już na dobre oddał pan swoje dziecko w ręce publiczności?

Czasami się pojawiałem by doprecyzować jeszcze pewne rzeczy, co rzeczywiście nie zdarza mi się w innych przedstawieniach. Tu miałem troszkę większy wpływ na ten spektakl. Teraz już jestem w domu i wierzę w to, że dobre przedstawienie bez reżysera się nie zniszczy. Ono musi żyć własnym życiem i zbyt duża kontrola jest niewskazana. Czasami lepiej zniknąć na jakiś czas i dać aktorom więcej wolności. To jest komedia, wiec tu aktorzy muszą patrzeć na publiczność, widzieć jej reakcje i nastawiać się razem z nią. Tej wolności krótko mówiąc wszystkim potrzeba.

Al Pacino w jednym z ostatnich swoich wywiadów powiedział, że Szekspir jest dla aktorów tym, kim dla muzyków Bethoven. Zgadza się pan z tym?

Zdecydowanie tak. Ja już będąc w szkole robiłem etiudy z Hamleta, Romea i Julię itd. Wydaje mi się, że najlepszą odpowiedzią na to pytanie będzie przywołanie wywiadu Tadeusza Łomnickiego w jednym z miesięczników. Pada w nim takie zdanie i zarazem ciekawe spostrzeżenie, że Szekspir to jest taki autor, o którego bardzo łatwo się rozbić, bo on ma bardzo wiele tajemnic. Mówię tu nie tylko o sferze interpretacji, gdzie niektórzy reżyserzy wręcz siebie pokazują, zasłaniając tego Szekspira. Tak działa współczesny teatr, że reżyser wynosi siebie na pierwszy plan, a Szekspir służy mu do wypowiadania własnych sądów na temat świata.

A panu do czego służy Szekspir?

W „Kumoszkach” z premedytacją unikałem wypowiadania własnych myśli, bo swoje zadanie widziałem w tym, by ocalić nie tylko samego Szekspira, ale sprawić by to on był głównym bohaterem tego przedstawienia, zwłaszcza, że spektakl jest pokazywany w Teatrze Szekspirowskim.