Portugalski koniec świata

Klify to nieodłączny krajobraz Algarve

Algarve jest niebieskie. Dużo bardziej niebieskie niż cała Portugalia. Jak reszta kraju tonie w charakterystycznych płytkach azulejos, ale też w wyjątkowym błękicie nieba i granacie oceanu ujętym w ramy poszarpanych skał. 

Gdzie indziej, jak nie tu można zmierzyć się z atlantyckimi falami i wiatrem? Algarve, najbardziej wysunięty na południe region Portugalii, jest oazą dla kolekcjonerów zwykłych-niezwykłych wrażeń i rajem dla dla surferów, paralotniarzy i bodyboarderów. Szczególnie ukochali sobie Costa Vincentina.

PLAŻE I KLIFY 

Krajobraz urzeka. Wszystko jest tu dzikie, nieuporządkowane, bez widocznej ingerencji człowieka. Szerokie, ogromne plaże oraz wysokie, czarne klify to całkowite przeciwieństwo wąskich, kameralnych plaż południowych, z rzeźbionymi wiatrem klifami w kolorze piasku i mnóstwem formacji skalnych powtykanych w wodę niczym zapałki. Postrzępione zatoczki i jaskinie na tle zachodzącego słońca wyglądają jak filmowa scenografia. Widok w sam raz na romantyczne zaręczyny lub choćby kieliszek białego wina wypity na jeszcze bielszym jachcie. 

Zapaleni żeglarze, którymi uczucie dostatecznie jeszcze nie zawładnęło, a o romantyzmie słyszeli dawno temu w szkole, mogą po prostu bez celu pożeglować wzdłuż wybrzeża Barlavento i tamtejszych klifów. Jest też coś dla miłośników windsurfingu i jet skiingu, którzy od lat chętnie korzystają tu z długich plaż Sotavento we wschodniej części regionu. Zresztą całe Algarve jest rajem dla miłośników wody i plaż. Wystarczy jedno na nie spojrzenie i przestajemy się dziwić, że zaliczane są do najpiękniejszych na świeci

HISTORYCZNY KOMIKS

Plaża Praia da Rocha w Portimão tak zachwyciła angielskich pisarzy i intelektualistów, że w latach 1930-50 spora ich grupka postanowiła osiedlić się w jej pobliżu. Śladów po nich można szukać można w centrum Portimão, w którym uwagę zwracają ławki pokryte biało - niebieskimi azulejos, przedstawiające ważne momenty w historii Portugalii. Charakterystyczne kafle są wszędzie - na ścianach domów, w kościołach, za ogrodowymi murami, w niemal wszystkich zaułkach. Są one znakiem firmowym Portugalii i na stałe wpisały się w jej krajobraz. Dawniej malowane ręcznie płytki opowiadały historię o królach, książętach, zdobywcach. Dziś można je czytać jak historyczny komiks. 

 Włócząc się niespiesznie po Algarve musimy dotrzeć na skraj regionu, na Przylądek św. Wincentego. Wysokie na 60 m klify przez setki lat, jeszcze w średniowieczu, dla mieszkających tu ludzi były po prostu końcem świata. Dalej widzieli już tylko bezkres oceanu. I dziś, jak wieki temu, wzburzone fale groźnie uderzają o kamieniste wybrzeże, wydobywając z siebie nie zawsze spokojne dźwięki. U brzegów przylądka stoczono dawniej wiele bitew, teraz klify obsiadają tłumy turystów. Niektórzy wchodzą na niewielką latarnię morską, z której można obserwować statki kursujące pomiędzy Morzem Śródziemnym, a Oceanem Atlantyckim. Przy dobrej pogodzie można dostrzec nawet brzeg Afryki.

LEGENDA ŚW. WINCENTEGO

Nazwa przylądka związana jest z legendą, według której eskortowana przez kruki łódź z ciałem zamęczonego przez Rzymian św. Wincentego z Saragossy przydryfowała właśnie w to miejsce. Relikwie duchownego pochowano na cyplu, a przez wiele wieków przepływające w pobliżu statki, opuszczały żagle na znak czci dla świętego, licząc na jego błogosławieństwo. W 1173 r. relikwie św. Wincentego przewieziono do Lizbony - ponownie przy asyście kruków, które dzięki temu  wydarzeniu znalazły się w herbie miasta. 

W pobliskim Sagres książę Henryk, zwany Żeglarzem, założył w XV wieku szkołę nawigacji. Podobno sam bał się żeglować, ale do końca życia w 1460 roku inwestował ogromne pieniądze w budowę okrętów, kartografię, rozgryzanie sztuki nawigacji, a przede wszystkim w organizowanie morskich wypraw. Uczniowie z Sagres jako pierwsi odkrywcy wkroczyli na drogę w nieznane: najpierw wzdłuż afrykańskich wybrzeży, potem do Indii, Brazylii.

CHWILA CISZY

Dyskretne echa przeszłości słychać również w Tavirze oraz Lagos – miastach zabytkowych i dalekich od turystycznej sztampy. Zastanawiające, jak urocza Tavira zdołała uchronić się przed nowoczesnością. W przeciwieństwie do pobliskich kurortów nie ma tu kompleksów hotelowych, wieżowców, nawet McDonalda. Jest za to tradycyjna Portugalia z zabytkowymi kościołami, domami zdobionymi azulejos, brukowanymi uliczkami i przepięknymi plażami. Jest tez Lagos, jedna z najstarszych i najatrakcyjniejszych miejscowości w Algarve. Zabytkowe centrum mieści się w obrębie murów obronnych z XIV w. To właśnie z tego miejsca wyruszali na podbój Nowego Świata liczni odkrywcy. 

Ma Lagos też swoje imprezowe i beztroskie oblicze, w których jawi się jako kurort hałaśliwy i kosmopolityczny. Wizytówką dobrej zabawy są głównie turyści z Wielkiej Brytanii. Na szczęście ciszy i spokoju można szukać poza miastami. Ot, choćby ruszyć w drogę w poszukiwaniu dębów korkowych, z których słynie Portugalia, i która jest największym na świecie producentem korka. Dożywają 250 lat, nie są więc tak długowieczne jak drzewa oliwne, których jest tu pod dostatkiem, podobnie jak drzew chleba świętojańskiego, czy drzew migdałowych. 

DOOKOŁA MALEJ PIŁECZKI

Nie tylko dla plaż, wody i zabytków ciągną tłumy do Algarve. Cały region obsiany jest polami golfowymi. Jest ich tu kilkadziesiąt. To prawdziwe zagłębie golfowe Europy. Miłośnikom tego sportu raczej nie trzeba przypominać, że w 1999 roku prowincja została wybrana najlepszym regionem golfowym na świecie. Portugal Masters to największy turniej golfowy w Portugalii i jeden z pięciu najważniejszych w Europie. Biorą w nim udział najlepsi gracze z całego świata. Rywalizację relacjonują stacje telewizyjne z 50 krajów. 

Trawiaste połacie z dołkami przeznaczone są dla początkujących i dla wymagających graczy. W golfa można grać w cieniu piniowego zagajnika, na szczycie klifu z widokiem na na ocean, albo w sąsiedztwie plaży. Na terenie klubów znajdują się pięciogwiazdkowe hotele i wykwintne restauracje. Trudno się dziwić. Klienci przywożą tu ze sobą złote karty kredytowe, nie ograniczając się w wydatkach.  

ZAMKI NA PIASKU

Ma też Algarve atrakcje dla dzieci lub tych, którzy dzieci wciąż w sobie pielęgnują. To choćby Zoomarine w sąsiedztwie Albufeiry. Pokazy filmów 4D, karuzele, baseny, zjeżdżalnie wodne, spływy sztuczną rzeką w ogromnych beczkach, sprawiają, że jest to miejsce idealne dla całodziennego rodzinnego wypoczynku. Główną atrakcją parku jest, obok pokazów fok i tropikalnych ptaków, możliwość pływania z delfinami. Wyeksponowane przy kasie zdjęcia świadczą o tym, że nawet gwiazdy światowego formatu skorzystały z szansy obcowania z nimi. Wśród nich Phil Collins. Warto pójść w jego ślady. 

Chyba, że ktoś lubi babki z piasku. W miejscowości Pera przekonać się można, jak trudna to sztuka. Międzynarodowy Festiwal Rzeźby z Piasku - FIESA, odbywający się od 2003 roku, to największe na świecie przedsięwzięcie tego typu. Do dyspozycji artyści mają 35 tys. ton piasku i 50 tys. m kw. terenu. Każdego roku inny temat jest dla twórców inspiracją. Może to być muzyka historia, fauna i flora pięciu kontynentów, albo świat filmu. Kilkumetrowy Shrek z piasku potrafi zrobić równie duże wrażenie, jak całe to przedsięwzięcie. 

ZJEŚĆ PORTUGALIĘ 

Nie ma Algarve bez miejscowych smaków, jakże innych niż w pozostałej części kraju. Usytuowane przy portach restauracje serwują sardinhas grelhadas (grillowane sardynki), czy sopa de marisco (zupa z owoców morza). Deser to zawsze regionalny specjał dom rodrigo, czyli ciastko z migdałów i żółtek jaj. Wyjątkowo słodkie i wyjątkowo pyszne. Zakochani w portugalskim wybrzeżu powinni zanotować, że w sierpniu w Olhão czeka na nich Festival do Marisco (festiwal skorupiaków). To jedno z tutejszych największych wydarzeń kulinarnych. Najbardziej utalentowani szefowie kuchni prezentują najlepsze dania z owoców morza, przygotowywane w tradycyjny, jak i bardziej wyszukany, nowoczesny sposób. Tak właśnie można zjeść Portugalię.