Jeszcze jako studentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku sprzedała jeden ze swoich obrazów  na aukcji młodej sztuki za kilkanaście tysięcy złotych. Był to niewątpliwy sukces, a po nim przyszły kolejne. Dziś Zofia Błażko jeździ po świecie i rezyduje w zagranicznych galeriach. Niedawno otworzono jej wystawę w Senegalu.

Jesteś jedną z tych artystek, które wybiły się na aukcjach młodej sztuki. Pamiętasz to uczucie, kiedy twój obraz po raz pierwszy osiągnął wysoką, jak na młodą artystkę, cenę?

Pierwszy raz brałam udział w aukcji "Młoda Sztuka" jeszcze przed obroną pracy  magisterskiej na ASP w Gdańsku. Wystawiany obraz pt. "Zaduma" został wylicytowany za sumę  kilkunastu tysięcy złotych. Pamiętam dokładnie ten moment. Telefonicznie dowiedziałam się o tym od  koleżanki z roku, która  na bieżąco śledziła przebieg aukcji. Wtedy pomyślałam, że chyba dobrze zrobiłam słuchając wewnętrznego głosu i wybierając taki kierunek studiów. Mój pierwszy, polski rekord cenowy na aukcji osiągnął obraz pt. "Dyptyk" w 2012 roku, drugim był obraz pt. „Biały” w 2013 roku. Miałam  przyjemność poznać nową właścicielkę tego obrazu. Powiedziała, że emanuje z niego spokój i radość, a to z kolei daje jej pozytywną energię. 

Taki sukces to kwestia szczęścia, talentu czy może zasługa domu aukcyjnego? Jak to oceniasz?

Sukces w moim przypadku to za wielkie słowo. Oczywiście rekord cenowy na aukcji ma wielkie znaczenie, szczególne na początku kariery artystycznej. Moje nazwisko po raz pierwszy pojawiło się wtedy na forum publicznym. Później oczywiście była niepewność czy sukces nie okaże się jednorazowy. Na szczęście nie był . Pojawiły się propozycje współpracy z kilkoma galeriami i zamówienia od osób prywatnych. W malarstwie jestem prawdziwa, przedstawiam swoje faktyczne emocje, a jednocześnie prawdę o człowieku, którego pokazuję na płótnie. Mam nadzieję że nabywcy moich prac to dostrzegają. 

Od jakiegoś czasu mieszkasz i tworzysz za granica. Jak do tego doszło?

Uczęszczałam do liceum plastycznego w Gdyni Orłowie. Języka francuskiego uczyła nas pani profesor Zaleska. Od niej otrzymałam adres do Sióstr Szarytek, które w Paryżu prowadzą dom opieki i potrzebują wolontariuszy do pomocy nad osobami starszymi. Chciałam doszlifować język francuski, a jednocześnie marzyłam, żeby móc mieszkać w Paryżu i poczuć jego artystyczną atmosferę. Na początku była ciężka praca oraz ogromna lekcja pokory i cierpliwości, ale za to mieszkałam w pokoju Kamila Cypriana Norwida, poznałam przebywająca tam Wierę Gran, znaną, przedwojenną polską piosenkarką. W 2012 roku zostałam przyjęta na pierwszą rezydencję artystyczną w "Jour et Nuit Culture". Byłam tam niespełna rok. Następnie dwa lata spędziłam na rezydencji w Rivoli 59 – w jednym z najdynamiczniej działających centrów artystycznych w Paryżu. Obecnie przebywam na trzymiesięcznej artystycznej rezydencji "Village des Arts" w stolicy Senegalu, w Dakarze. Od sierpnia tego roku zmieniam miejsce, w którym będę pracować, gdyż zostałam zakwalifikowana na rezydencję artystyczną w "Shangyuan Art Museum" w Chinach.

Paryskie Rivoli 59 to miejsce rzeczywiście szczególne…

Tworzyłam tam prace w tzw. "otwartej pracowni", czyli miejscu otwartym dla zwiedzających. Jest to sześciopiętrowy budynek w samym sercu Paryża, nieopodal Luwru, w którym pracuje jednocześnie trzydziestu artystów z całego świata. Po centrum Pompidou jest to jedno z najczęściej odwiedzanych galerii współczesnych we Francji. Tam zdobyłam swoich nowych klientów zagranicznych. W zeszłym roku zaprojektowałam też i wykonałam dekorację fasady sześciopiętrowego budynku na Rivoli 59 inspirowaną kolorowymi wzorami łowieckimi. W ten sposób przeniosłam kawałek Polski do Paryża.

Odnalazłaś we Francji jakieś inspiracje? Co cię inspiruje na co dzień?

We Francji, a szczególnie w Paryżu starałam się wykorzystać maksymalnie czas, odwiedzałam wszystkie  wystawy. Przebywałam godzinami w muzeach Luwru, Centrum Pompidou, czy Grand Palais. Obok dzieł malarskich wielkich mistrzów, inspiracji doznawałam spotykając się z wieloma współczesnymi artystami mieszkającymi w Paryżu. Obracałam się również w kręgu ludzi związanych ze sztuką alternatywną – paryską bohemą XXI wieku. Nocami, w kłębach papierosowego dymu, przy lampce wina toczyły się dyskusje i rozmowy o sztuce  z artystami pochodzącymi z różnych stron świata. 

Masz ulubionych artystów?

Jest ich wielu. Gdybym jednak musiała podać trzy nazwiska to z pewnością będzie to: Robert Van Der Weyden, Michelangelo Merisi da Caravaggio i Agnolo Bronzino. To są moje niedoścignione ideały.

Najchętniej poruszanym przez ciebie tematem jest portret. Dlaczego tak chętnie wybierasz tę tematykę?

Lubię ludzi i lubię ich portretować, bo każdy z nich stanowi jakąś tajemnicę i ma swoją niepowtarzalną historię. W swojej pracy chcę pokazać nie tylko to, jak człowiek wygląda z zewnętrz, ale staram się też wydobyć jego charakter, nastrój, stan ducha. Obecnie realizuję swój artystyczny projekt pt. „Młodzi Świata”. Jest to cykl portretów lub postaci osób w różnym wieku i o różnym pochodzeniu. Od sierpnia 2012 na rezydencji artystycznej w Paryżu w "Jour et Nuit Culture", a później w „Rivoli 59”powstał cykl obrazów przestawiających młodych, paryskich imigrantów. Podczas rezydencji artystycznej w stolicy Senegalu w Dakarze wykonałam cykl portretów przedstawiających Senegalki, w pięknych, tradycjonalnych strojach. Malowanie jest  dla mnie pewną formą medytacji. Bardzo często pracuję w ciszy. W takich warunkach szukam piękna harmonii i prawdy o drugim człowieku i o sobie samej.