Myślami przyciągam kolejny cel

Patrycja Ignatiuk

Przez pięć lat Wojtek Ignatiuk był specjalistą od przygotowania fizycznego piłkarzy Arki Gdynia. Był cenionym specjalistą o unormowanej sytuacji zawodowej. Wiosną 2013 roku niespodziewanie jego życie zmieniło się diametralnie. Propozycja pracy w Katarze w najlepszym klubie ekstraklasy nie zdarza się często. Szybka konsultacja z rodziną i decyzja - jedziemy! Zobaczcie zatem, jak sobie radzi polska rodzina w świecie arabskim. 

Decyzja o przeniesieniu się do Kataru była dla waszej rodziny trudna?

Patrycja Ignatiuk: Wojtek w Gdyni miał dobrą pracę, pisał doktorat, a ja wspólnie z koleżanką zajmowałam się rozwojem swojej firmy. Właściwie niczego nam nie brakowało. Jednak po narodzinach drugiego dziecka potrzebowałam zmiany, nie chciałam utkwić w monotonni dnia codziennego. To był idealny czas, by spróbować życia w innym kraju. Kiedy usłyszałam Katar, w ciągu minuty stałam z walizkami i dziećmi pod drzwiami. Marzyłam o słońcu, plaży i naturalnej nauce obcego języka dla naszych dzieci. Poza tym nie mniej istotny był fakt, iż tu również docenili umiejętności Wojtka, przydzielając go do pracy w zespole Al Sadd, który jest najlepszym klubem w Katarze. 

Jak to się w sumie stało, że trafiliście w tak odległe miejsce?

Wojtek Ignatiuk: Wydaje się to zadziwiające, ale w moim życiu tak już jest, że marzenia tworzą moją przyszłość. Tak też było z Katarem i Al Sadd. W 2011 roku w telewizji widziałem relacje z klubowych mistrzostw świata FIFA, w którym Al Sadd zdobyło 3 miejsce i pomyślałem sobie, że fajnie byłoby kiedyś się tam znaleźć. Ponieważ interesowałem się naukową stroną sportu, podczas pracy nad moimi artykułami naukowymi zwróciłem się po wskazówki do Valtera Di Salvo, specjalisty pracującego w przeszłości między innymi w Realu Madryt i Manchesterze United, który przeniósł się do Kataru, a dokładnie do Aspire Academy. Wysłałem kilka pytań dotyczących jego badań, dzięki czemu nasza dyskusja rozwinęła się na tyle, że po pół roku otrzymałem propozycję przyjazdu do Kataru i możliwości współpracy z nim. Tak właśnie zrekrutowano 12 osób z całego świata, w większości Brytyjczyków. Dzięki temu, że udało mi się dobrze zaprezentować moje umiejętności, trafiłem do najlepszego klubu ostatniego sezonu czyli Al Sadd.

Długo zastanawialiście się nad przeprowadzką? Rozważaliście wszystkie "za" i "przeciw"? A może takie rozmyślania były zupełnie zbędne?

P.I.: Wszystkie formalności trwały prawie 6 miesięcy. To wystarczająco dużo czasu, byśmy mogli dobrze sprawdzić kraj, do którego chcieliśmy się przeprowadzić. Choć tak naprawdę ja byłam tak zafascynowana pogodą i rozwojem Kataru na przestrzeni ostatnich lat, że właściwie nie widziałam żadnych "przeciw".

W.I.: Myślę, że obecnie poza Katarem nie ma innego miejsca na świecie, w którym można poznać aż tyle wybitnych osób ze świata sportu. Po pierwsze są to kontakty, które są nieprzecenione, podobnie jak wymiana doświadczeń oraz możliwość obserwacji wybitnych sportowców. To do Kataru na przełomie stycznia i lutego przyjeżdżają takie piłkarskie marki, jak Real Madryt, PSG, Bayern Monachium, Schalke… Możliwość zobaczenia treningów na żywo oraz kontakt z ich trenerami jest jak najlepszy staż trenerski. To w Al Sadd miałem możliwość pracy z jednym z najlepszych piłkarzy na świecie – Raulem Gonzales Blanco. Przez ostatnie dwa miesiące na prośbę Raula zastępowałem jego indywidualnego trenera, który przyjechał z nim z Hiszpanii i pracuje z nim od lat. Również jednym z większych przeżyć był finał Santiago Bernabeu Trophy 2013, w którym jako Al Sadd zagraliśmy z Realem w Madrycie. 

Początkowe plany zakładały, że wyjedziecie na rok. Tymczasem w Katarze jesteście już nieco dłużej. Jak wygląda wasza codzienność? 

P.I.: Katar jest bardzo małym krajem, dzięki czemu wyjazdy na mecze praktycznie nie istnieją, a to daje nam możliwość spędzania większej ilości czasu razem. Rano zawozimy syna do szkoły, Wojtek jedzie na 2-3 godziny na Aspire Academy, a ja z córką w tym czasie idę do parku, spotykam się z koleżankami na kawę lub korzystam z siłowni. Natan kończy szkołę o 14.30, jeśli nie zostaje na zajęciach pozalekcyjnych z hiszpańskiego, jogi, muzyki, czy klubu lego. Zwykle wtedy chce jechać na plażę, pustynię lub na basen. W ten sposób cały dzień spędzamy razem, aż do godzin wieczornych, kiedy to Wojtek jedzie na trening, a ja kładę dzieci spać. Nocami zaś oboje mamy czas dla siebie, siedzimy też przed laptopami, ja piszę posty na bloga Twórcza Mama, a Wojtek robi swoje rzeczy do pracy.

Co jest najtrudniejsze w wychowywaniu dzieci w tak egzotycznym kraju? Możecie liczyć na pomoc innych osób?

P.I.: Dzieci są w Katarze traktowane jak największe dobro, co widać choćby po wielodzietnych rodzinach. Dzieci mogą tu wszystko. Od centrów handlowych, w których są wesołe miasteczka i lodowiska, rwące rzeki, poprzez pustynie gdzie można latać paralotnią, jeździć na quadach, czy zjeżdżać na nartach z wydm, po dom, przy którym mamy basen, boiska i place zabaw – dzieci nie mogą się nudzić. Poza tym nie może zabraknąć nas na żadnym wydarzeniu kulturalnym. Lubimy aktywnie spędzać czas i być wśród ludzi. Nie mamy także niani, a to dość nietypowe w tym kraju. Katarskie rodziny posiadają po jednej opiekunce do każdego dziecka, nie licząc szoferów, kucharek i pań do sprzątania, zaś obcokrajowcy zwykle posiadają jedną pomoc domową. 

Patrycja na swoim blogu "Twórcza mama" wymieniała 10 minusów życia w Katarze. Funkcjonowanie na obczyźnie zaskakuje czymś, do czego nie mogliście się wcześniej przygotować?

P.I.: Myślę, że nigdy nie jesteśmy w stanie przygotować się na wszystkie niuanse kulturowe i odmienność obyczajów. Mieliśmy wiele przygód w tym kraju i nie zawsze były to przyjemne zdarzenia. Jest jedna rzecz, która przeszkadza mi najbardziej. Gdy tu jechaliśmy oglądałam zdjęcia Kataru przedstawiające nowoczesne centrum miasta, czyli niezwykłe drapacze chmur i szeroką drogę prowadzącą przez ich środek usianą palmami, a la Miami. Wyobrażałam sobie, że większość kraju tak wygląda i dalej się rozwija, jednak prawda jest taka, że to mała imponująca część, a cała reszta to pustynia. 

Mimo że trafiliście w egzotyczne miejsce, całą czwórką dużo podróżujecie. To wasza wspólna pasja? Często macie możliwość odpoczynku w innym kraju? 

P.I.: Każdą wolną chwilę wykorzystujemy na podróże, one pozwalają nam nabrać dystansu, motywują do podjęcia nowych działań, pozwalają zwolnić w życiu i inaczej na nie spojrzeć. Również nasze dzieci staramy się wychowywać tak, by były otwarte na świat, poznawały inne kultury, kolory skóry, czy religie. Naszym ulubionym kierunkiem jest Azja. Nie uznajemy wakacji na kilka dni zamknięci w hotelu z opaską all inclusive na ręce. Lubimy poznawać tubylców, nigdzie się nie spieszyć, spróbować regionalnych potraw. Nie zaliczamy atrakcji turystycznych, by przypiąć pinezkę na mapie. 

W.I.: W mieszkaniu w Gdyni mamy namalowaną na ścianie dużą mapę świata, na której przyklejamy magnesy z miejsc, w których już byliśmy. Za każdym razem kiedy przy niej przechodzimy odżywają wspomnienia z naszych wyjazdów. Oczywiście mapy nie mogło zabraknąć też w Katarze. Innej, ale przy której spędzamy równie dużo czasu kreśląc palcem nasze nowe destynacje, bądź pokazując kraje, skąd pochodzą ludzie, których mamy okazję poznawać. 

Które z miejsc urzekło was najbardziej? Który z wyjazdów utkwił wam w pamięci najmocniej?

P.I.: Chyba najbardziej w pamięci utkwiły nam Indie. Przeżyliśmy tam kilka niezwykłych przygód i mieliśmy okazję żyć wśród tubylców. To kraj, który zmusza do refleksji i daje dystans do życia. Od tego czasu także kuchnia hinduska stale leży nam na podniebieniu. Są też miejsca sentymentalne, takie jak Chiny, w których się zaręczyliśmy, czy tajlandzka wyspa, która wiąże się z naszą wyczekiwaną córeczką. 

Czego brakuje wam w Katarze? Tęsknicie za najbliższymi, za Trójmiastem?

P.I.: Zdecydowanie najbardziej brakuje nam rodziny i przyjaciół. Mieszkając w Katarze zaczęliśmy również doceniać zieleń, lasy, łąki i kwiaty. Zawsze marzyłam, by żyć w kraju, gdzie przez cały rok świeci słońce. Dziś jednak wiem, że tęsknimy również za śniegiem i złotą polską jesienią. Śmieję się czasem, że trochę melancholii jest wpisane w nasze DNA. Potrzebuję niekiedy spacerować w deszczu, usiąść pod grubym kocem z gorącą czekoladą w ręku i patrzeć na padający śnieg za oknem.

A po powrocie za czym będziecie tęsknili? Jak będziecie wspominali życie w Katarze?

P.I.: Stale czuję się jak byśmy byli na wakacjach, a słońce za oknem mnie tylko w tym utwierdza. Pewnie za tym uczuciem będziemy tęsknili. Nasz syn mówi, że najbardziej będzie tęsknił za pustynią i off road'owym szaleństwem. Córka, że za jedzeniem. Każdy chyba ma coś swojego.

W.I.: A ja myślę, że Katar będzie się nam kojarzył przede wszystkim z "Twórczą Mamą", ponieważ to tu się wszystko zaczęło. Trzy nieznające się osoby namówiły Patrycję, by założyła bloga, ponieważ bardzo interesowały je jej wpisy i zdjęcia na Facebooku. Blog to przede wszystkim pamiątka dla nas, ale i miejsce, gdzie Patrycja dzieli się swoimi pasjami i katarskimi refleksjami. Wierzę w jej talent, niezmiennie ją motywuję, bo jak wiele osób twierdzi – ten blog uzależnia.

PRZECZYTANE NA BLOGU WWW.TWORCZAMAMA.BLOGSPOT.COM

Najbogatszy kraj świata pod względem dochodu na jednego mieszkańca. Kraj bez podatków, świadczeń socjalnych i składek emerytalnych. Gdzie jeepów jest dwa razy więcej niż sedanów, a w weekendy na wydmach robią się korki. Wesela to huczne imprezy z podziałem na dwa namioty, gdzie kobiety i mężczyźni nie mogą się widzieć. Zaś najważniejsze słowo to Inshallah (Jak Bóg da), które jest wypowiadane setki razy dziennie i może być odpowiedzią na każde pytanie.

O KATARZE

- Katar to pustynia. Wodę pitną uzyskuje się przez odsalanie wody morskiej, a wszystkie warzywa i owoce pochodzą z importu. Podstawą gospodarki są zasoby ropy naftowej i gazu ziemnego. Złoża wystarczą prawdopodobnie na 200 do 400 lat luksusowego życia. Jednak władze kraju powołały do życia Qatar Investment Authority, radę, która zajmuje się inwestowaniem obecnych dochodów na całym świecie.

- W miesiącach letnich temp. sięga nawet 50 C, co powoduje ze większość mieszkańców wyjeżdża na wiele tygodni do Europy i USA. Drugim sposobem na zniesienie upałów są galerie handlowe. Wyposażone w wesołe miasteczka z kołem młyńskim i rwącą rzeką, lodowiskami i cała masą miejsc, gdzie można spędzić cały dzień. 

- Przeciętny Katarczyk posiada kilka lub kilkanaście nowoczesnych samochodów, ogromną willę w mieście i kamping na pustyni, ma darmową opiekę lekarską i dostęp do edukacji łącznie z uniwersytetami w USA, Anglii czy Francji. Nawet opłaty za prąd i wodę pokrywa za niego państwo.

- Obowiązuje zakaz wwozu produktów alkoholowych. Dostęp do alkoholu jest bardzo ograniczony właściwie istnieje jeden sklep alkoholowy, lecz by w nim zrobić zakupy należy mieć licencje wystawianą przez pracodawcę. Poza tym alkohol dostępny jest w dobrych hotelach i klubach. Za spożywanie alkoholu w miejscach nieposiadających licencji należy spodziewać się surowych kar. 

MINUSY ŻYCIA W KATARZE

- Filmy, bajki czy czasopisma, wszystko to przechodzi przez cenzurę, np. „Wilk z Wall Street” w tutejszym kinie zamiast 3 godzin trwał zaledwie dwie. Całowanie się, przytulanie, a w niektórych miejscach nawet trzymanie się za ręce jest również zabronione.

- Komunikacja miejska praktycznie nie istnieje. Same drogi są w świetnym stanie, jednak kierowcy to szaleńcy w wielkich Jeepach wchodzących w zakręty na dwóch kołach. Nie dziwię się, że pod względem śmiertelnych wypadków na drodze, Katar zajmuje drugie miejsce na świecie!

- Na ulicy prawie nie ma ludzi, nie zobaczysz kobiet z wózkami na spacerze, dzieci z plecakami idących do szkoły, zwykłych wagarowiczów szlajających się po mieście. Katar ewidentnie przystosowany jest do życia z samochodu. Spaceruje się w parkach lub zamkniętych osiedlach. Nie ma małych uroczych uliczek, gdzie można odkryć nieznany sklepik, kawiarnie, czy atelier młodego artysty.

- Pozwolenie na wyjazd to paranoja tutejszego prawa. Za każdym razem, gdy jedziemy na wakacje, lub też na kilka dni chcemy opuścić kraj, mój mąż musi zgłosić to swojemu pracodawcy, tak by otrzymać jego pisemną zgodę.

- Zakryte ramiona i kolana – tego oczekuje się od cudzoziemców. Nieodpowiedni strój może skutkować wyproszeniem ze sklepu, czy parku. za zbyt obcisły, skąpy lub przezroczysty ubiór można nawet zostać ukaranym grzywną.

- Jeśli chcesz żyć w tym kraju, musisz być zdrowy. Cudzoziemiec ubiegający się o pobyt w Katarze musi najpierw przejść badania lekarskie, prześwietlenie klatki piersiowej, pomiary na gruźlicę, zapalenie wątroby i HIV.