Wszystkie twarze Marka Kaliszuka

Charakteryzacja na Marię Callas. 

Polsat

Nigdy sobie nie odpuszcza. Jest ambitny, pracowity, a do tego piekielnie zdolny. Łączy te wszystkie cechy świetnie się przy tym bawiąc, co udowodnił wygrywając drugą edycję polsatowskiego show Twoja Twarz Brzmi Znajomo. Marek Kaliszuk. 

Co skłoniło Cię do wzięcia udziału w tym programie?

Jako aktor i wokalista stawiam na równi tak grę w teatrze, czy przed kamerą, jak i śpiewanie. Ten program stanowi wyjątkową okazję, z której wręcz należało skorzystać. Niejednokrotnie w swojej pracy, a zwłaszcza w Teatrze Muzycznym muszę śpiewać, grać i tańczyć jednocześnie, co z kolei nie zdarza się często w produkcjach telewizyjnych. Istotą programu Twoja Twarz Brzmi Znajomo jest połączenie wszystkich umiejętności, które albo mamy, albo nie i ten format weryfikuje to w bardzo klarowny sposób. 

Śpiew, taniec, obycie ze sceną masz we krwi. Miałeś więc idealne warunki, aby wygrać ten program. Czy coś jednak sprawiło ci szczególną trudność?

Trudność sprawiało właściwie wszystko, bo tu nie wystarczy to, co mam w genach. Przede wszystkim trzeba było znaleźć w sobie inne głosy, sposoby emisji, cechy charakterystyczne wylosowanych postaci, aby widzowie ulegli złudzeniu, że rzeczywiście mają do czynienia z Arethą Franklin, czy Krzysztofem Cugowskim. Nie jest łatwo śpiewać nie swoim głosem jednocześnie tańcząc w zupełnie obcym stylu, w pełnej charakteryzacji, mając wokół siebie mnóstwo rozpraszających bodźców.

Widzieliśmy cię w 10 odsłonach. Wcieliłeś się w Robbiego Williamsa, Arethę Franklin, Nicki Minaj, Marię Callas, George’a Michaela, Krzysztofa Cugowskiego, Hankę Ordonównę, Michała Wiśniewskiego, Ushera, Benny’ego Anderssona z Abby. Która z tych postaci okazała się najtrudniejszym zadaniem?

Największą trudność w pierwszych dwóch, trzech odcinkach sprawiała mi charakteryzacja, która jest bardzo niewygodna. Zdarzało się, że miałem zaklejoną całą twarz łącznie z szyją i częściowo z klatką piersiową. Do tego dochodziła łyska, która przykrywała włosy. Na nią przychodziła peruka. To powodowało, że było mi piekielnie gorąco. Twarz pokrywana była specjalnym środkiem, który zatrzymuje wodę w skórze, aby maski, nosy, czy brody się nie odklejały. Długo musiałem się przyzwyczajać do soczewek. Wysychały mi oczy, często po prostu źle widziałem. Z uwagi na potężną charakteryzację do trudnych postaci zaliczyłbym jeszcze Nicki Minaj, Krzysztofa Cugowskiego i Michała Wiśniewskiego. 

A która charakteryzacja była najbardziej skomplikowana? Trwała najdłużej?

Najdłużej, bo nawet 5 godzin, byłem charakteryzowany na Nicki Minaj, Ushera, Arethę Franklin i Michała Wiśniewskiego. Warunkiem uzyskania dobrych efektów, było stosowanie specjalistycznych substancji chemicznych. Na przykład  wspomniany wcześniej środek do zatrzymywania wody w skórze czy klej, którym trzeba pokryć całą twarz lub jej część. W przypadku nosa, klej musi znaleźć się również w jego wnętrzu, tak żeby maksymalnie ukryć „szwy” charakteryzacji. W wygubianiu widocznych łączeń pomagał tzw. wytapiacz, czyli środek który topił przyklejony już do twarzy silikonowy element, np. brodę. Te wszystkie chemikalia sprawiały, że człowiek czuł się trochę odurzony i zasypiał w fotelu. 

Najbardziej chyba jednak komentowano przeobrażenie się w Nicki Minaj...

Nicki Minaj wspominam najboleśniej. To była totalna metamorfoza: malowanie paznokci u stóp, tipsy, przyklejony ogromny biust, burza blond włosów. Dodatkowo kostium, w którym było mi bardzo gorąco, ponieważ musiał powiększyć moje uda i pośladki (śmiech). 

W dwóch wywiadach na łamach Prestiżu mówiłeś o swojej nieśmiałości i o tym, że coraz lepiej sobie z nią radzisz. Po wcieleniu się w Nicki Minaj można pomyśleć, że nieśmiałość całkowicie wyeliminowałeś.

Ale przecież to są dwie zupełnie inne rzeczy. Nieśmiałość na życie, a nieśmiałość na scenie to przeciwległe bieguny. W życiu jestem sobą, a na scenie, w teatrze, czy w tym programie jestem kimś innym. 

Jesteś obdarzony kontratenorem, co umożliwia śpiewanie wysokim głosem, zbliżonym do kobiecego. To na pewno pomogło wcielać się w kobiece postaci. 

Zdecydowanie tak.

Jednak mimo takiego rodzaju głosu Maria Callas i aria sopranowa, to nie lada wyzwanie. Dlaczego taki wybór na finałowy odcinek?

Zastanawiałem się czy nie wybrać Edyty Górniak albo Mariah Carey. Myślałem też o Janie Kiepurze, czy Luciano Pavarottim. W programie wcieliłem się w czterech, czy pięciu mężczyzn. Uznałem, że jeśli w finale wcielę się w kolejnego, to nie osiągnę najbardziej zaskakującego efektu. Poza tym te kobiety nieźle mi wychodziły, więc pomyślałem - czemu nie? Oprócz tego chciałem wprowadzić do programu trochę muzyki klasycznej, czego szybko zacząłem żałować.

Dlaczego?

Dwa, czy trzy dni przed samym finałem byłem zrozpaczony, bo mi po prostu nie szło. Nie miałem właściwie planu B. Pojawił się strach. Wiedziałem, że jeśli strzelę sobie w kolano w finale, to zmarnuję całą pracę, którą wykonałem do tej pory. Było jednak za późno, aby zmienić decyzję. Ostatecznie zaśpiewałem „O mio babbino caro” Pucciniego. 

Dla wielu jest to program tylko rozrywkowy. Też tak uważasz?

Absolutnie nie. Nawet wczoraj przeczytałem opinię, że to jest „durny program”. Oczywiście każdy ma prawo do swojej oceny. Jeśli na jurorach takich jak na przykład Małgosia Walewska, która znana i doceniana jest na całym świecie, coś robi wrażenie i to nie tylko pod względem wokalnym, to z czym tu dyskutować? Poza tym program ma piękną ideę, bo w każdym odcinku i na koniec całego programu przekazujemy wygraną na cel charytatywny. 

Wygraną z piątego odcinka, który wygrałeś, przekazałeś na cel charytatywny. Wygraną całego programu przekazałeś na fundację Miedzy Niebem a Ziemią. Co to za fundacja?

W zeszłym roku występując dla fundacji widziałem film o jej małych podopiecznych. Film, który mną wstrząsnął. Tak naprawdę moje problemy przestały być problemami. Po tamtym spotkaniu powiedziałem sobie, że nie będzie to ludzkie, jeśli kiedykolwiek odmówię jej pomocy i współpracy. Są setki rodzin, których nie stać na to, żeby się utrzymać, a co dopiero mówić o zakupieniu jakiegoś drogiego sprzętu, opłaceniu kosztownej rehabilitacji. Wygraną z piątego odcinka natomiast przekazałem Dominikowi, którego znam osobiście. Wiem, że te pieniądze odmienią jego życie. Dzięki nim będzie można zakupić specjalne łóżko do rehabilitacji Dominika, na które jego rodziny zwyczajnie nie stać.

Co dalej? Nad jakimi projektami zawodowymi obecnie pracujesz? 

Pewne jest to, że powracam do metamorfozy Nicki Minaj w sylwestrowym koncercie organizowanym w Gdyni przez telewizję Polsat. Oprócz tego, wraz z moim przyjacielem Piotrem Manią koncertujemy z projektem Kaliszuk & Mania in Songs. Pojawiły się też bardzo ciekawe propozycje zawodowe, ale nie mogę jeszcze o nich mówić.

Będzie płyta?

Będzie. W styczniu wchodzimy do studia i mam nadzieję, że nic nie stanie nam na przeszkodzie. Szukam też potencjalnych sponsorów, więc jeśli ktoś byłby zainteresowany, to ja bardzo zapraszam (śmiech). Bardzo bym chciał, aby płyta ukazała się w przyszłym roku.