Kobiety dyrygentki to wciąż rzadkość, mimo to z Filharmonią Bałtycką w Gdańsku współpracują aż dwie, młode, utalentowane i nagradzane na wielu konkursach artystki - Monika Cybulska i Maja Metelska.

Dlaczego dyrygentura? Rzadko spotyka się kobiety dyrygentki. 

Monika Cybulska: Będąc jeszcze studentką kompozycji, wymyśliłam sobie, że fajnie by było móc wykonywać własne utwory na orkiestrę. Do tego właśnie była mi potrzebna dyrygentura. Studiując kompozycję w Akademii Muzycznej w Gdańsku uczęszczałam na zajęcia z propedeutyki dyrygentury. Okazało się, że jestem z tego przedmiotu całkiem dobra i nadaję się, aby wykonywać ten zawód.

Maja Metelska: Dla mnie dyrygentura jest ważna od zawsze. Znajduję w niej życiowe spełnienie.

Czytałam o krążącej w środowisku dyrygentów opinii, że kobieta może liczyć na sukces zawodowy w dyrygenturze tylko wtedy, jeśli jest o 100% lepsza od kolegów po fachu płci męskiej? To prawda?

MC: (śmiech) Nie wiem, bo ja jeszcze nie osiągnęłam takiego sukcesu. Jestem wciąż w trakcie realizacji moich założeń zawodowych, więc ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie.

MM: Ja uważam, że trzeba odnaleźć własną tożsamość artystyczną i podążać własną drogą. Muzyka jest najważniejsza. Wówczas w każdej orkiestrze znajdzie się sojuszników.

To dlaczego tak niewiele kobiet jest dyrygentkami?

MM: W naszym pokoleniu ilość kobiet w dyrygenturze przeważa nad ilością mężczyzn. Widać to już w statystykach studiów, na międzynarodowych kursach, konkursach, a także koncertach młodych dyrygentów. W Polsce jest w tym silna tradycja, zapoczątkowana przez Agnieszkę Duczmal i Ewę Michnik.

A czy spotkały się panie z jakimiś problemami, dlatego że są kobietami? 

MC: Nie, ja nie spotkałam się z żadnym problemem z tego powodu. Może dlatego, że jestem tak naprawdę drugim pokoleniem dyrygentek, więc kobieta – dyrygent nie jest już tak dużym zaskoczeniem. 

MM: A ja myślę, że jest to nieporozumienie. Dyrygent jest przede wszystkim artystą, muzykiem. W pracy z orkiestrą przestają istnieć uprzedzenia, liczy się profesjonalizm i talent.

Podobno dyrygent powinien posiadać typowo męskie cechy charakteru – pewność siebie, zdecydowanie, ale zawód ten wiąże się też z wytrzymałością fizyczną. 

MC: Jestem obdarzona silnym organizmem, ale faktycznie jest to bardzo wyczerpujące zajęcie. Jednocześnie do fizycznego wyczerpania dochodzi też psychiczne zmęczenie, bo jest to również ciężka praca umysłowa. To tak jakby ktoś na siłowni ćwicząc musiał jednocześnie recytować wiersz, czy rozwiązywać zadanie matematyczne. To prawda, że dyrygent powinien być pewny siebie i zdecydowany, ale są to dokładnie te same cechy, które posiadają kobiety w biznesie. 

MM: Dyrygentura wymaga dość szerokiego zespołu predyspozycji, ale sztuki nie tworzy się siłą mięśni, tylko siłą ducha i intelektem.

A jakie kobiece cechy pomagają w wykonywaniu tego zawodu?

MC: Kobiety zwracają uwagę na emocje, również te panujące w orkiestrze. Empatia więc może być pomocna, bo dyrygent nie tylko stoi na podium i dyryguje, ale jest również szefem, który musi ogarniać wiele innych rzeczy. Jest też różnica w tym, jak kobieta chce coś uzyskać od orkiestry, a jak mężczyzna. I zauważyłam, że rzeczywiście dobrze współpracuje mi się z mężczyznami. Jeśli jest się konkretnym, to można nawiązać fajne porozumienie. Czy ja z tego korzystam, że jestem kobietą? Nie, ja w ogóle nie myślę o tych sprawach. Po prostu chcę zrobić swoje i tyle. A to że jestem w takim ciele? Na to już nic nie mogę poradzić (śmiech).

MM: Bo w dyrygowaniu najważniejsza jest dyrygencka osobowość. Nie jest możliwe generalizowanie. Każda osoba jest wyjątkowa.

To przejdźmy do kwestii stroju. W czym panie dyrygują? Jest to strój typowo męski czy jednak kobiecy?

MC: Mam dwa stroje. Jeden taki typowo męski. Jest to frak z rysem damskim, spodnie, biała koszula i płaskie buty. Mam też drugi strój, którym jest sukienka, buty na obcasie, no i frak.

Buty na obcasie?

MC: Tak, ale oczywiście muszą być wygodne (śmiech).

MM: Mnie zależy na tym, by uwaga słuchaczy, jak również muzyków orkiestry, skupiona była wyłącznie na muzyce. Ubiór powinien być możliwie neutralny, tak by nie zakłócić wykonywania i odbioru muzyki.

Pani Moniko, jest pani również kompozytorką. Niejednokrotnie dyrygowała pani orkiestrą wykonującą pani utwory. Jest to łatwiejsze czy trudniejsze niż dyrygowanie orkiestrą wykonującą utwory innych kompozytorów?

MC: W moim przypadku nie zauważyłam różnicy. Tak samo muszę się przygotować, a swój utwór traktuję tak, jakby napisał go ktoś inny.

Pani Maju, studiowała pani między innymi w Akademii Sibeliusa w Helsinkach. Dlaczego akurat tam?

MM: Z jednej strony są to powody osobiste, część mojego dzieciństwa spędziłam w Finlandii i powrót dał mi poczucie wewnętrznej jedności. Z drugiej strony, na Akademii Sibeliusa istnieje najlepszy na świecie system nauczania dyrygentury – jest to jedyne miejsce, gdzie studia odbywają się poprzez dyrygowanie wyłącznie orkiestrą, a nie pianistami, jak to ma miejsce w Polsce i innych krajach. W każdym tygodniu student dyryguje trzykrotnie orkiestrą, repertuar od baroku do najnowszej muzyki współczesnej. Umiejętności i doświadczenie wyniesione z tych studiów są ogromne.

Jest pani również wiolonczelistką. Grywa pani? 

MM: Jest to mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu, angażuję się m.in. w granie muzyki kameralnej, jak również gram kilka koncertów rocznie w orkiestrach.

To dość absorbujący zawód. Czy trudno go pogodzić z życiem prywatnym?

MC: Bywa różnie. Dyrygentura stanowi tylko część mojej pracy zawodowej. Oprócz tego prowadzę własną firmę zajmującą się tworzeniem muzyki, piszę muzykę do filmów i teatrów. Lubię różnorodność. Na szczęście specyfika mojej pracy pozwala mi na wzięcie oddechu między kolejnymi zleceniami.

MM: Dla mnie dyrygentura to nie tylko zawód, to sposób życia, poświęcenie sztuce. Życie prywatne w moim przypadku jest mocnym fundamentem dla działalności artystycznej.

No właśnie, pani Maju, wiele pani podróżuje. Czy zaowocowało to jakimiś dodatkowymi umiejętnościami, nie tylko natury muzycznej?

MM: Uważam za fascynujące poznawanie ludzi wywodzących się z różnych środowisk kulturalnych. Swobodnie posługuję się językiem angielskim i potrafię porozumieć się także w kilku innych językach, m.in. niemieckim i fińskim. Podziwiam krajobrazy, naturę i osiągnięcia ludzkości. Nowe doświadczenia często niosą za sobą siłę twórczej inspiracji.

A kto panie inspiruje? 

MC: Wielu ludzi podziwiam. Gdy zaczynałam studia kompozycji, to w zasadzie nie miałam idoli. A teraz jestem coraz bardziej pokorna i doceniam wielu artystów zarówno z dziedziny dyrygentury, czy z dziedziny kompozycji muzyki filmowej i teatralnej.

MM: Jest bardzo wielu wspaniałych dyrygentów, staram się nauczyć od nich jak najwięcej.

A jakiej muzyki słuchają panie na co dzień? 

MC: Ja nie słucham (śmiech).

Naprawdę?

MC: Naprawdę (śmiech).

Pani Maju, pani również?

MM: Ja studiuję partytury w ciszy, moją wyobraźnię wypełnia muzyka i w tym tkwi siła kreacji. Lubię chodzić na koncerty i słuchać wykonań na żywo.

Co uważają panie za swój największy sukces?

MC: Sukcesem na pewno mogę nazwać to, że podążam drogą, która sobie wymyśliłam na samym początku i że kurczowo się jej trzymam. To nie jest łatwy zawód. To jest naprawdę ogromna harówka, zdarzają się niepowodzenia, ale nie daję się i wciąż uparcie dążę, aby osiągnąć założone cele.

MM: A ja nie spoglądam na życie w kategorii sukcesów, myślę, że jest to niezwykła droga, pełna przygód i refleksji.

A co daje największą satysfakcję w tym zawodzie?

MC: Zawód dyrygenta to niezwykle osobliwa profesja. Przekazujesz orkiestrze za pomocą słów i gestów treści muzyczne, próbujesz uzyskać zamierzone brzmienie korzystając z nazwijmy to „kodów ruchowych”, czyli próbujesz wykreować muzykę środkami, które nie są bezpośrednio związane z dźwiękami. I najdziwniejsze jest to, że to działa! Nie bez przyczyny mówi się, że jest to dowód na istnienie telepatii (śmiech). Muszę powiedzieć, że właśnie to jest najbardziej satysfakcjonujące – kiedy udaje się nawiązać jakieś nieziemskie porozumienie z ludźmi w orkiestrze, kiedy muzycy dokładnie wiedzą jak chcesz, aby coś było zagrane.

MM: Mnie największą satysfakcję daje wspólne wykonywanie muzyki. Wspaniałe koncerty. Komunikacja muzyczna z innymi muzykami, a także słuchaczami. Wzruszenia i przeżycia artystyczne.