Oko ojca Rydzyka

Kamil Sipowicz, Alicja Domańska, Adam Nergal Darski, Agnieszka Szulim. W tle obrazy Alicji Domańskiej.

Zatoka Sztuki

Subiektywny wybór najciekawszych artystów związanych z warszawską galerią Van den Berg mogliśmy oglądać w Sopocie na wystawie „Widnokrąg”. Wśród nich Transmandale Kamila Sipowicza, figurki Madonny wykonane przez Korę oraz abstrakcyjne obrazy trójmiejskiej malarki Alicji Domańskiej.

Oprócz Kory, Sipowicza i Domańskiej, wśród artystów znaleźli się: Filip Kalkowski, Joanna Rusinek, Rafał Tarnawski, Julita Malinowska i Michał Misiak. Tytuł wystawy, „Widnokrąg” to nawiązanie do widoku, jaki rozpościera się wzdłuż sopockiej plaży – linii pozornego zetknięcia nieboskłonu z powierzchnią ziemi. To zetknięcie materii z ulotnością jest również w pewnym sensie metaforą tego, czym jest sztuka, bez względu na to, czy pod uwagę weźmiemy malarstwo figuratywne, abstrakcyjne, czy też rzeźbę. Każda z tych dziedzin zamyka w materii ulotność chwili, żeby później na nowo została przeżyta przez odbiorcę.

– Malarstwo jest po to, żeby człowiek je odczuwał, a nie do końca rozumiał – mówi Alicja Domańska, autorka abstrakcyjnych przedstawień. Malarka w swoich obrazach bawi się fakturą, plamą i barwą. Operuje często szarością i barwami ziemi. Ciężkie barwy zamieniają się w ślizgające plamy i spiętrzone warstwy. Inaczej jest u Rafała Misiaka, u którego zaciemnienie lub rozjaśnienie światła barwy niebieskiej powoduje złudzenie optyczne.

Z równą ciekawością uwagę przyciągało figuratywne malarstwo Filipa Kalkowskiego i Joanny Rusinek – u niego realistyczna precyzja, u niej, nonszalancja w nakładaniu farby i pociągnięciach pędzla. Ale jest też coś w minimalistycznych obrazach Julity Malinowskiej, zapewne nie tylko wspomnienie z dzieciństwa z wakacji nad morzem.

Ciekawość wzbudzały również prace Kory i Kamila Sipowicza. Kora już od dwudziestu lat maluje figurki Madonny, szukając za każdym razem dla tej ikony nowego kontekstu. Sipowicz jest natomiast autorem Transmandali będących próbą rekonstrukcji tybetańskiego aktu medytacyjnego, który, inaczej niż w swym pierwowzorze, zamiast stanu relaksacji i wytchnienia, wnosi aurę lęku i niepokoju. 

– Osią moich Transmandali jest kobieta. Są tu różne jej oblicza: polskie polityczki prawicowe, feministki, zbrodniarki, ale jest i oko ojca Rydzyka. Moje Transmandale dzielą się na sfery: kobiet, symboli, pornografii – pojawiają się tu różne związki ikonograficzne. To współczesny kosmos, który możemy dzisiaj znaleźć w internecie. Człowiek musi być dziś bardzo dojrzały, żeby się w tym wszystkim odnaleźć – mówi Kamil Sipowicz.

Jak zauważa, tworzenie Transmandali jest dla niego formą medytacji.

– Nie obcuję tu jednak tylko z dobrem, a różnymi energiami. Mnisi buddyjscy usypują mandale z piachu, a następnie je niszczą, pokazując ulotność. Dlatego zastanawiam się nad spaleniem oryginałów – mówi artysta.