Tożsamość – to jedno z tych pojęć, które wydają się tak oczywiste i jednocześnie tak skomplikowane. Jak właściwie ją zdefiniować? Czy to, kim jesteśmy naprawdę, czy bardziej to, jak widzą nas inni? Czy to, co mamy w głowie, a może to, co mamy w sercu? Pewne jest to, że kształtuje nas przez całe życie, ewoluuje i zmienia się wraz z nami, czego najlepszym przykładem jest bohaterka tego jesiennego wydania Prestiżu. Eteryczna i delikatna Anita Lipnicka, pierwsza, i dla wielu niezastąpiona, wokalistka legendarnego zespołu Varius Manx, która niemal trzy dekady temu nieśmiało usiadła przy swoim biurku i napisała piosenki, które chwilę później śpiewała cała już Polska. Jej muzyka totalnie zawładnęła ludzkimi emocjami, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że dla wielu stanowiła soundtrack do ważnych wydarzeń w życiu. Album „Wszystko się może zdarzyć” przyniósł 19-letniej Anicie potrójną platynę, ale też przyspieszoną lekcję dorosłego życia. Dziś, jak przyznaje artystka, patrzy na ten czas z czułością, tak, jakby patrzyła na swoje zdjęcia z dzieciństwa. Tuli swoje stare piosenki i ubiera je w nowe sukienki, w zgodzie z aktualną fascynacją muzyczną. O niełatwych początkach, długiej i krętej drodze artystycznej ewolucji, i nowej, dojrzalszej odsłonie przeczytacie w bardzo osobistym wywiadzie. To nostalgiczna podróż do pięknych polskich lat 90., historia o poszukiwaniu, i wreszcie akceptacji, bo relacja z samym sobą to przecież najważniejsza relacja w naszym życiu.

Tożsamości, w trochę innym kontekście, szuka wciąż polska kinematografia. Najlepiej obrazuje to zresztą kultowa rozmowa o polskim kinie z Rejsu Marka Piwowarskiego, z której wynika, że polskie filmy są nudne, a zagraniczne – fajne. I jak na złość, ta słodko-gorzka ironia, oprócz pojawiających się co jakiś czas wybitnych wyjątków, pocichutku ciągnie się za polskim kinem jak czarny żałobny welon. „Producenci boją się dziś straty pieniędzy, dlatego biorą się za tematy sprawdzone, bezpieczne, bo wiedzą, jaki wtedy rodzaj publiczności przyjdzie na film. Krótko mówiąc, to są finansowe, a nie artystyczne pobudki. Właśnie dlatego telewizja nie tworzy już nowych wartości, zaczęto w niej stawiać na formaty zagraniczne. Dla kina to oznacza niestety destrukcję, sprzedawanie wartości stworzonych przez innych, tracenie własnego kreatywnego potencjału” - tak kondycję polskiego kina opisuje Tomasz Raczek, niekwestionowany autorytet w tej dziedzinie, który na naszych łamach podzielił się swoją nielukrowaną opinią.

Inną, nietuzinkową postacią tego wydania jest profesor Bartosz Karaszewski - neurolog rewolucjonista, który z kolei dba o to, by tożsamość w ludziach zachować, nim choroba kawałek po kawałku sukcesywnie zacznie ją odbierać. Ten jeden ze stu najbardziej wpływowych lekarzy w Polsce jest wynalazcą nowatorskiej metody leczenia udaru mózgu – STROACT, a to wszystko w naszej trójmiejskiej Klinice Neurologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Wyobraźcie sobie, że już wkrótce ci lekarze będą również w stanie poniekąd przewidzieć przyszłość i powiedzieć człowiekowi, że zachoruje na Alzheimera za 10 lat!

W świecie medycyny zawsze istnieją nowe trendy, które próbują przełamać utarte schematy i zaskoczyć. Podobnie jest z muzyką, tu pojawiają się nowe gatunki i wydarzenia, jednak tylko nielicznym udaje się osiągnąć to, co udało się organizatorom pierwszej edycji festiwalu Inside Seaside. Różnorodność, prawdziwa eksploracja brzmień i gatunków muzycznych, a do tego całe spektrum sztuki i kreatywności. To była namacalna inspiracja, o której od dawna marzyło wielu fanów dobrej alternatywy, którą w pradawnych czasach władał gdyński Opener. Prawdziwa bomba, która na pewno wstrząśnie jeszcze polską sceną muzyczną. Pofestiwalowe refleksje zebrał i dogłębnie opisał Michał Stankiewicz.

Tych, którzy tej deszczowej i chłodnej jesieni, nie mieli okazji naładować się letnią festiwalową energią, zostawiamy z dobrą, energetyczną lekturą, w której jak tylko możemy staramy się pokazywać te najbardziej ciekawe, intrygujące i ciepłe strony życia. A wracając do tożsamości - pozwólcie sobie czasem na zwykłą, niezobowiązującą refleksję, by jeszcze dogłębniej odkryć swoje emocje, potrzeby i wartości, bo w dzisiejszych czasach bardzo łatwo je zaniedbać.