Miasto Matera leży daleko od morza na płaskowyżu Murgia Materana w regionie Basilicata. Powstało jednak na dawnym dnie morskim, wypiętrzonym przez ruchy tektonicznie. Świadczą o tym skamieliny morskich żyjątek widoczne w skałach do dziś, choć proces geologiczny trwał tu przez kilkadziesiąt milionów lat. Ostatnie dziesiątki tysięcy lat erozji, spowodowały zaś powstanie licznych grot oraz malowniczych kanionów o stromych ścianach. W takim terenie, w naturalnych jamach i jaskiniach ludzie z epoki paleolitu zaczęli szukać schronienia. Z czasem na wzgórzach nad potokiem Gravina, powstały siedziby, chroniące ludzi przed skwarem lata, chłodem zimy, drapieżnikami i najazdami obcych.

Kamień na kamieniu

Dziś do Sassi di Matera wjazd mają tylko nieliczne pojazdy. Jako turyści, schodzimy pieszo do starej części miasta z bagażami w rękach. Nasz włoski fiat pozostaje na górze, w nowej części miasta, a my wchodzimy w labirynt wąskich, brukowanych uliczek, wkraczając jakby w inny wymiar. Po drodze, z tarasu widokowego pod klasztorem św. Augustyna oglądamy pierwszy, imponujący widok na wzgórza, całkowicie oblepione kamiennymi domkami.

Sassi (po włosku skały) to dzielnica, najczęściej jednoizbowych domostw wykutych amfiteatralnie w wapiennych skałach zboczy. Ich fronty obudowano z czasem fasadami z oknami i balkonami, tworząc kaskady małych domków, poprzecinanych uliczkami i zaułkami oraz połączonych stropami, schodkami i placykami. Obecność ludzi zdradzają ukryte między nimi maleńkie ogródki, donice z sukulentami i suszące się pranie. Starożytny kompleks wykutych w skale domów, został 30 lat temu wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Sassi dzieli się na dwie dzielnice – starszą Sasso Caveoso i młodszą Sasso Barisano, otoczone z góry nowszą dzielnicą Piano i oddzielone leżącą w dole ulicą Via Fiorentini. Wśród morza beżowych ścian i dachówek sterczą wieże kościołów, a wyróżnia się wśród nich dzwonnica, wzniesionej w XIII wieku romańskiej bazyliki katedralnej, poświęconej Madonnie della Bruna i św. Eustachemu, z wyjątkowym tarasem widokowym na miasto.

Domki Sassi wyrastają jakby jeden z drugiego i łączą się nie tylko wspólnymi ścianami, dachami i tarasami, ale i podwórkami. Ukryte za ich fasadami ciasne jaskinie, musiały pomieścić nie tylko ludzi, ale także ich gospodarskie zwierzęta. Mieszkały więc tam także muły i osły. Trudności z pozyskaniem czystej wody, przez wiele lat rozwiązywały podziemne cysterny. A brak kanalizacji, kompensował nurt opływającego miasto strumienia Gravina. Dawni mieszkańcy, żyjąc z sobą tak blisko, tworzyli swoiste więzi i wspólnoty.

Ciasne domostwo z dawnym wyposażeniem i meblami sprzed wieku, oglądamy w tradycyjnym jaskiniowym domu rodziny Rizzi. Wykuta w skale jama, z wypukłymi sklepieniami, z wydzielonymi mniejszymi komorami, podzielona jest na różne funkcje. Jest część kuchenna i gospodarcza, sypialniana, a nawet reprezentacyjna. Źródło dziennego światła stanowi jedynie wejście, a otwór w podłodze jest studnią do cysterny, ze zbierającą się w podziemnych jaskiniach wodą. Nad mini-muzeum, mieszkająca tu nadal familia, przygotowała apartamenty dla gości, co pozwala nam na poznanie klimatu dawnej Matery. Nasze mieszkanie w jaskiniowym domu jest z tarasem i widokiem na obie dzielnice Sassi, i katedrę w najwyższym punkcie miasta.

Hańba Włoch

Zapomniane, gęsto zaludnione miasto w biednej części włoskiego Południa na początku XX wieku zaczęło podupadać, stając się siedliskiem zacofania, ubóstwa i chorób. Dopiero, warunki życia jego mieszkańców opisane w książce Carla Leviego pt. „Chrystus zatrzymał się w Eboli”, ukazały Włochom i światu istniejącą tam skalę niewyobrażalnej nędzy, którą zekranizował po latach Francesco Rosi. W połowie XX wieku postanowiono zmyć „hańbę Włoch”, wysiedlając wszystkich mieszkańców Sassi. I tak, blisko piętnaście tysięcy osób przekwaterowano do nowych domów w innej części Matery, a stare miasto zamknięto. Z czasem, zaczęto odbudowę i później ponowne zasiedlanie, cywilizowanego już Sassi, ale o dawnym charakterze. Odbudowa i rekonstrukcje trwają nadal. W jaskiniach powstają nie tylko domy, ale głównie hotele, apartamenty, galerie, sklepy i restauracje. W ciemnych jaskiniach można znaleźć nie tylko dizajnerskie wyposażenie, ale nawet małe baseny i jacuzzi, a za nocleg płaci się czasem krocie. Ciekawym przykładem nowoczesnego wykorzystania głębokich, białych jaskiń na różnych poziomach jest restauracja „Dedalo”. Białe wnętrza z kamiennym filarami i wielkimi ściennymi płaskorzeźbami mają przypominać ukryty w ziemi dedalowy labirynt. Część jaskiń i domów Matery nadal pozostaje w stanie ruiny, zabite deskami czekają na kapitał, remont i nowe przeznaczenie, dając wyjątkowe pole do popisu architektom i projektantom.

W kreciej jamie

Niezwykłe są wieczory w Materze, kiedy miasto opuszczają przyjezdni turyści. Zanim nastanie noc, głęboki błękit wieczornego nieba staje się tłem dla różowo-beżowej barwy kamiennych domów. Wszędzie, na różnych poziomach ulic i schodów zaczynają zapalać się ciepłe światła lamp i latarni. W ciszy słychać, czasem nieco blaszane brzmienie kościelnych dzwonów i odbijające się na bruku kroki ostatnich gości. Można ulec złudzeniu, że to nadal jest miasto sprzed wieków. Szukając miejsca na kolację trafiamy do restauracji „La Talpo” (Kret) i zagłębiamy się o jedno piętro pod poziomem ulicy. Tu w wydrążonych jaskiniach-pokojach, rozświetlonych sztucznym światłem rozstawione są stoliki. Dekorację stanowią jedynie jasne, surowe, łukowate stropy i nierówne ściany. Za szybą – jak na ekranie, widać pracę uwijających się kucharzy. W oryginalnym wnętrzu zjadamy regionalny makaron mezzi paccheri z młodym bobem i karczochami, a w dowód sympatii kucharz Giuseppe w białej czapie pozwala sobie zrobić zdjęcie.

Matera to niekończące się spacery – w górę i w dół. Wąskimi schodami poprzez przejścia bramy, zaułki i spoglądanie z nowej perspektywy na miasto, domki i kościelne wieże. Mimo istniejących map i szlaków, poruszamy się intuicyjnie zwiedzeni kolejnymi widokami za zakrętem. Stare Sassi Barisano łączy z nową częścią miasta, zawsze pełny ludzi Piazza Vitorio Veneto i jeden z najlepszych punktów widokowych - Luigi Guerricchio. Tu także jest wejście do podziemnych cystern Palombaro Lungo, które wydrążono pod miastem. Aby w ściany zbiorników nie wsiąkała woda, obłożono je warstwą nieprzepuszczalnego tynku. Dziś są podziemną atrakcją turystyczną i można je zwiedzać.

Skalne świątynie

Najbardziej ciekawiły nas skalne kościoły Matery. W mieście i okolicach jest ich około stu pięćdziesięciu, a powstawały od wczesnego średniowiecza do XIX wieku. W wielu z nich, na chropowatych ścianach można odnaleźć typową ikonografię łacińskiej tradycji monastycznej. Pierwsze skalne miejsca kultu, które oglądamy to Santa Maria de Idris, wydrążone już w XII wieku i ukryte w wielkiej, sterczącej ponad dachami miasta skale nad Sasso Caveoso. Drogę do niego wskazuje umieszczony sto lat temu na szczycie, wielki, żelazny krzyż. Nazwa świątyni może oznaczać: „Ta, która wskazuje drogę” i być może pochodzi od bizantyjskich mnichów, którzy wprowadzili tu kult maryjny w VII wieku. Wewnątrz na surowych, kamiennych ścianach wykutych pomieszczeń widnieją freski z dawnymi świętymi. Kolejny, obok od strony potoku Gravina kościół, to Santa Lucia Alle Malve z najsłynniejszymi freskami Madonny i Michała Archanioła z XIII wieku. A z tarasów wokół obu świątyń, rozciąga się wyjątkowa panorama na domy, kościelne wieże, skały, urwiska i płynący w dole potok.

Kompleks skalnych kościołów, które warto zwiedzać w Sassi, to także świątynie Madonna delle Virtù (Madona Cnotliwa) i kościół św. Mikołaja, ukryte za kamienną ścianą przy drodze nad potokiem Gravina. Wnętrza, nisze, apsydy i kolumny wspierające większe pomieszczenia, wykuwano na różnych poziomach w litej skale od IX wieku. Dziś w kameralnych pomieszczeniach, widoczne są na ścianach twarze świętych w aureolach, a kolumny wieńczą zatarte, kamienne kapitele.

Po wędrówkach ciasnymi uliczkami, otwiera się przed nami przestrzeń i perspektywa nad potokiem Gravina. Za plecami mamy ścianę stłoczonych domów, a przed sobą wysokie, pokryte zielenią kamienne skarpy, wiszące nad krętym potokiem. Stąd trafiamy do małych, skalnych kościołów naprzeciw miasta. Przy odrobinie szczęścia można tę odległość pokonać pieszo przez wiszący nad potokiem most tybetański. Jeśli jest zamknięty, pozostaje wycieczka samochodem, okrężną drogą do historyczno-przyrodniczego parku archeologicznego Murgia. Tam zaskakują nas liczne, wykute w wapiennych skałach miejsca kultu z zatartymi częściowo freskami, które służyły małym rolniczo-pasterskim wspólnotom. Wśród kęp ziół i dzikiego zboża, ukryte są cenne włoskie stanowiska archeologiczne z okresu paleolitu i neolitu. Ale najbardziej imponujący i rozległy jest widok z punktu Belvedere Murgia Timone wprost na Materę. Pod stopami mamy 100-metrowe urwisko, a przed oczami po drugiej stronie wąwozu miasto, z górującą nad nim dzwonnicą katedry. Płynące po niebie obłoki, zmieniające oświetlenie wzgórza, dają złudzenie nieustannego ruchu ścian i dachów kamiennych domów.

La piccola Gerusalemme

Ten wyjątkowy punkt, wybrał Mel Gibson na skałę Golgoty i miejsce ukrzyżowania Jezusa w swoim dziele „Pasja”, sprzed prawie 20 lat. Podobnie jak podczas kręcenia tego filmu, w czasie naszej wizyty zrywa się silny wiatr i nadciągają sine, burzowe chmury. Stalowy kolor nieba i pierwsze błyskawice nadają kamiennemu miastu i skalnym urwiskom dramatycznego wymiaru. Nie sposób, nie myśleć tam o wstrząsającej, filmowej scenie ukrzyżowania.

Film Gibsona rozsławił Materę i przyciągnął do miasta wielu turystów. Do dziś, można zobaczyć lub zanocować w hotelu „San Domenico al Piano”, w którym reżyser mieszkał przez dwa miesiące pracy na planie „Pasji”. Można także zjeść, jego ulubiony makaron po wiejsku z bobem, boczniakami i rucolą, które szef Gigi serwuje nadal w lokalnej „Trattorii Lucana”, prowadzonej przez rodzinę Sanrocco od 120 lat. Warto dodać, że niebawem mają się rozpocząć prace nad kolejną częścią filmu Gibsona - o zmartwychwstaniu Jezusa.

Nie tylko ten reżyser dostrzegł w domkach, uliczkach i zaułkach Matery wielki, filmowy potencjał. W ciągu kilkudziesięciu lat w mieście nakręcono wiele filmów. Jako Ziemia Święta wystąpiło w filmie Piera Paola Pasoliniego pt. „Żywot Mateusza”. Mimo historycznego kostiumu, obraz stanowi dziś już także dokument, ukazujący Materę w latach 60. XX wieku. Kilka lat temu historię Jezusa z Nazaretu w filmie „Maria Magdalena” nakręcił tu Garth Davis. A uliczki Matery stały także planem do realizacji filmowego pościgu Astona Martina Agenta Jej Królewskiej Mości w odcinku Jamesa Bonda pt. „Nie czas umierać”, z ostatnim udziałem w serii Daniela Craiga, jako agenta 007.