Jedni mają się z nią za pan brat. Inni myślą, że to nowy model japońskiego samochodu. Tak naprawdę to przewlekła choroba, wokół której narosło mnóstwo mitów. Rozwiewa je dla Was Aleksandra Rodziewicz – dietetyczka, doktorantka GUMed specjalizująca się w chorobach tarczycy.

Pytanie dla niewtajemniczonych: Co to jest to Hashimoto?

Hashimoto to potoczne określenie, pochodzi od nazwiska japońskiego lekarza, który jako pierwszy tę chorobę opisał. Fachowa nazwa brzmi „autoimmunologiczne zapalenie tarczycy”. Powszechnie nazywa się ją chorobą tarczycy, ale tak naprawdę to jedna z chorób układu immunologicznego, całej grupy chorób z kręgu autoagresji. Choroba upośledza układ odpornościowy, który normalnie broni nas przed patogenami z zewnątrz, a przy chorobach tego układu – zwraca się przeciwko nam i atakuje nas. Przy Hashimoto celem ataku jest tarczyca.

Jak Hashimoto ma się do niedoczynności tarczycy?

Hashimoto jest najczęstszą przyczyną niedoczynności tarczycy. W wyniku tego pierwszego dochodzi do uszkodzenia komórek tarczycowych, przez co tarczyca nie produkuje odpowiedniej ilości hormonów. Wtedy mówimy o niedoczynności tarczycy. Warto jednak zaznaczyć, że to nie jest reguła. Czasami przy Hashimoto tarczyca może mieć się dobrze, kiedy indziej w jej przebiegu pojawia się nadczynność tarczycy. Jednak w 90% przypadków niedoczynność tarczycy wynika z Hashimoto.

Jak przebiega diagnoza?

Zawsze zaczynamy od poziomu hormonów TSH, FT3 i FT4. To diagnozuje nam stan tarczycy. Żeby zdiagnozować Hashimoto, potrzebne nam są też badania przeciwciał anty-TPO i anty-TG. O Hashimoto decyduje ich podwyższony poziom. Standardowym uzupełnieniem tych badań jest USG tarczycy. Diagnozy dokonuje endokrynolog. Z tego, co wiem, stwierdzenie Hashimoto może zależeć od interpretacji badania USG. Jeden endokrynolog stwierdzi tę chorobę, drugi – niekoniecznie.

Osoba, która do ciebie trafia, jest już po diagnozie lekarskiej?

Zazwyczaj tak. Nie zdarzyło mi się sugerować Hashimoto. Częściej sugeruję dalsze badania, np. pod kątem problemów z glukozą. Jedno z drugim się łączy.

To jasne. Z diagnozą do endokrynologa. W czym zatem jesteś w stanie pomóc swoim klientom?

Jestem w stanie pomóc w poprawie samopoczucia, które przy tej chorobie jest kluczowe. Chorzy często skarżą się na brak energii, pogorszenie nastroju, suchą skórę. Wielu z nich ma też problemy z nadmierną masą ciała. Większość mimo wszystko zgłasza się do dietetyka po to, żeby schudnąć. W tym może pomóc dieta, ale absolutnie nie jest tak, że za pomocą diety można się wyleczyć z Hashimoto. Tego typu przekazy nas zalewają, a to nieprawda. Hashimoto to choroba, którą ma się na całe życie, ale można zapanować nad jej objawami.

Wokół diety przy Hashimoto narosła niezliczona liczba legend. Rozwiejmy je po kolei. Warzywa kapustne – jeść czy nie jeść?

Zdecydowanie jeść. W mojej pracy staram się zerwać z restrykcyjnym podejściem do diety. Osoby, które do mnie trafiają, widzą atakujące zewsząd zakazy i są tym bardzo zestresowane. Myślą, że nic już nie mogą jeść i zostaje im tylko woda. Tak nie jest. Zachęcam, żeby spojrzeć na dietę od drugiej strony – co można włączyć zamiast eliminować kolejne produkty. Jeśli tylko wyrzucamy, dieta staje się niedoborowa i coraz bardziej sobie szkodzimy.

To co z brokułami?

Związki zawarte w brokułach są bardzo zdrowe, mają działanie przeciwnowotworowe. Pozostaje kwestia ilości. Brokuły, jak inne warzywa kapustne, zawierają goitrogeny, które ograniczają wchłanianie jodu. To przez to pojawiła się teoria, że produkty mogą negatywnie wpływać na pracę tarczycy. Prawda jest taka, że musielibyśmy jeść przynajmniej pół kilo brokułów dziennie, i to na surowo, żeby nam zaszkodziły.

A łączenie ich z lekami?

Leki na tarczycę, czyli Euthyrox i Letrox, przyjmujemy na czczo. I tu warto pamiętać o kawie, bo niektórzy nie liczą jej jako posiłek. A kawa może wpływać jeszcze gorzej na wchłanianie tych leków, dlatego z pierwszą poranną kawą należy zaczekać godzinę, nawet dwie od przyjęcia tabletki.

Jak to jest z glutenem, „najgroźniejszym wrogiem” człowieka w XXI wieku?

Tym tematem zajmuję się właśnie w moim doktoracie. Badam, jak glutem wpływa na kobiety w chorobie Hashimoto. Cały czas do moich badań szukam pacjentek z Hashimoto. Powstała cała afera wokół glutenu, że przy Hashimoto nie wolno, że wszystkim szkodzi. Tak naprawdę gluten szkodzi przede wszystkim osobom z celiakią. Warto jednak zaznaczyć, że choroby autoimmunologiczne lubią się ze sobą łączyć. Tak jest z Hashimoto i celiakią. Szacuje się, że tak jak celiakia dotyczy około 1% ogólnej populacji, wśród chorych z Hashimoto tych z celiakią jest aż 5%. Ryzyko jest więc wyższe.

W razie podejrzenia celiakii wracamy do lekarza i laboratorium?

Tak, ale koniecznie zanim sami wyeliminujemy gluten z diety. Diagnozowanie celiakii na początku polega na zbadaniu poziomu przeciwciał we krwi. Jeśli jakiś czas nie jemy glutenu, ten poziom przeciwciał spada.

Odstawienie glutenu na własną rękę może być niebezpieczne?

Może, choć dieta bezglutenowa nie musi być niedoborowa. Sama układam takie diety. Chodzi o odpowiednie zbilansowanie, które bez wiedzy jest bardzo trudne.

Kolejnym produktem-wrogiem jest soja. Osoby na dietach roślinnych spożywają jej sporo. Szkodzi?

Soja jest bardzo demonizowana. Pisałam swego czasu artykuł na temat jej wpływu na tarczycę i nie znalazłam żadnych badań, które by pokazały, że szkodzi. Nie wiem, skąd wzięło się to powszechne przekonanie, jest ono zupełnie nieuzasadnione. Warto natomiast, żeby osoby na dietach roślinnych zwróciły uwagę, że soja zawiera izoflawony, które mogą ograniczać wchłanianie jodu. U osób, które zjedzą sobie coś sojowego od czasu do czasu, to nie jest problem, ale osoby na diecie wegańskiej jedzą jej znacznie więcej. To ważne tym bardziej, że w diecie wegańskiej trudniej dostarczyć sobie jodu. Wtedy faktycznie trzeba zweryfikować ilość spożywanej soi i jodu. Co więcej, produkty sojowe mogą zaburzać wchłanianie leków na niedoczynność tarczycy. Dlatego osoby na diecie wegańskiej mogą potrzebować zwiększonej dawki.

Jak to jest z nabiałem? Skąd wzięło się mleko bez laktozy i czy ma to jakiś sens przy Hashimoto?

Znowu wydaje mi się to wyolbrzymionym problemem. Na pewno warto sprawdzić, czy mamy nietolerancję laktozy. Parę badań wskazuje na to, że osoby z Hashimoto mogą ją mieć częściej niż osoby zdrowe. Co znowu nie oznacza, że każdy będzie ją miał. Jeśli tak jest, nie musimy eliminować całego nabiału, możemy zostać przy tym bez laktozy. Warto wiedzieć, że sery takie jak feta czy mozzarella praktycznie nie zawierają laktozy, więc spokojnie możemy po nie sięgać.

I ostatni nasz „wróg”, cukier. Mówi się o nim nowa biała śmierć. Ile w tym prawdy?

Jako społeczeństwo spożywamy za dużo cukru, ale cukier sam w sobie nie jest problemem. Jeśli dieta jest zbilansowana i czasem coś posłodzimy, wszystko jest okej. Co innego, jeżeli bazujemy na przetworzonych produktach, w których jest mnóstwo cukru. Takie produkty działają prozapalnie. Może to pogłębiać problem.

To znaczy, że osoba z Hashimoto powinna unikać słodyczy?

To kwestia ilości. Nigdy nikomu nie mówię, że nie może czegoś jeść. Po pierwsze dlatego, że nie mogę nikomu niczego kazać ani zabraniać. Po drugie dlatego, że wtedy w kliencie pojawia się opór. A przecież wszystko jest dla ludzi. To nie jest choroba, przy której musimy siedzieć zamknięci w domu i nie możemy zjeść czegoś na mieście. Słodycze jak najbardziej – w małych ilościach.

Co powinno się suplementować?

Podstawę suplementacji powinna stanowić witamina D. Nie tylko osoby z Hashimoto, ale każdy w Polsce jesienią i zimą powinien się nią wspomagać. Warto zbadać sobie stężenie witaminy D3 we krwi i odpowiednio dobrać dawkę. Ta witamina jest szczególnie ważna w Hashimoto i innych chorobach autoimmunologicznych, stwierdzono bowiem powiązanie między tymi chorobami a niskim poziomem witaminy D3. Nie wiadomo tylko jeszcze, co było pierwsze.

Coś jeszcze?

Nie ma jednej sztywnej zasady. Każdy organizm jest inny. Czasem wspomina się o suplementacji selenu i cynku, bo te pierwiastki wspomagają konwersję hormonów tarczycy. Nie chcę jednak, żeby ktoś przeczytał ten wywiad i poszedł prosto do apteki po całą listę suplementów. To nie jest kierunek. Warto skoncentrować się na diecie i na tym, żeby to ona dostarczała nam jak najwięcej składników odżywczych. Czasami jeszcze mówi się o kwasach tłuszczowych omega-3, których spożywamy bardzo mało. Warto to rozważyć zwłaszcza jeśli nie jemy tłustych ryb.

O diecie Hashimoto wiele napisano i powiedziano. Jak oceniasz popularne publikacje na ten temat?

Trzeba uważać, bo nigdy nie mamy gwarancji, czy książka, którą kupimy, bazuje na rzetelnych informacjach. Są te sensowne, fajnie napisane i poparte badaniami naukowymi, ale są też te, które promują diety eliminacyjne i masę suplementacji, co może już być szkodliwe. Niektórzy nawet gdy podają źródło naukowe, to co zawiera jego treść, niekoniecznie odzwierciedla sens artykułu. Analizowanie badań naukowych jest trudne, nawet dla mnie! Potrzeba do tego bardzo dużo czasu i wiedzy, trzeba poznać naukowy angielski. Poza tym nie można wziąć pierwszego badania z brzegu, przepisać go i na tej podstawie tworzyć całą teorię, bo badania są różne. Lepiej bazować na metaanalizach, które biorą pod uwagę spektrum badań. To nie jest taka prosta sprawa. Myślę, że lepiej iść do specjalisty niż ryzykować.

Dlaczego twoje badania dotyczą właśnie kobiet?

Dlatego, żeby mieć jasny wynik. Gdybym miała kilka kobiet i kilku mężczyzn, wyniki mogłyby się różnić. Poza tym to kobiety kilkukrotnie częściej niż mężczyźni chorują na Hashimoto.

Jak wyglądać ma dieta kobiet z tą chorobą ze specjalnymi potrzebami? Weźmy ciążę.

Zmieniają się wtedy potrzeby. Rośnie zapotrzebowanie na żelazo, kalorie. Podobnie jest z suplementacją. Spotkałam się z tym, że endokrynolodzy polecają wtedy suplementację jodem mimo Hashimoto, ze względu na dobro dziecka. Ciąża wysuwa się na pierwszy plan.

Może być tak, że po ciąży trzeba podreperować swój stan zdrowia?

To zależy, jak kobieta odżywiała się w trakcie. Jeśli dieta była kiepska, to rzeczywiście może się tak zdarzyć. Jest to szczególnie dotkliwe u kobiet z Hashimoto, które tym bardziej muszą dbać o swoje odżywianie.

Wspomniałaś, że przy tej chorobie ciężko jest schudnąć.

Osoby z niedoczynnością tarczycy, to jest zawyżonym TSH i obniżonym FT3 i FT4, pomimo zdrowego jedzenia, często tyją. Natomiast gdy te hormony są już uregulowane, nie wpływa to na metabolizm. Warto to podkreślić, bo często kobiety mówią: „Nie mogę schudnąć, bo mam Hashimoto”. A hormony mają w normie. To, że nie mogą schudnąć, nie wypływa wcale z Hashimoto, tylko ze złych nawyków żywieniowych. Ludzie, którzy nie mają wiedzy na ten temat, nie potrafią sami oszacować swojego zapotrzebowania kalorycznego. Może im się wydawać, że jedzą mało, a gdyby to wszystko podsumować, wyszłoby, że w ciągu dnia spożywają całkiem sporo kalorii. Warto zacząć od podstaw i przyjrzeć się temu, ile i co jemy, a nie zwalać wszystko na Hashimoto. Druga rzecz to obniżony nastrój i aktywność. Nic nam się nie chce, jesteśmy zmęczone. Może się to też wiązać z niedoborem witaminy D czy problemami z gospodarką węglowodanową – to połączona sieć. W efekcie mniej chce się nam ruszać.

Łatwo stwierdzić u siebie Hashimoto zimą! Mnie też się wtedy nie chce chodzić na treningi.

To prawda. Ale warto jeszcze powiedzieć o tzw. spontanicznej aktywności fizycznej. Nie są to zaplanowane treningi, ale coś nie do końca uświadomionego – gestykulacja, chodzenie po pokoju podczas rozmowy telefonicznej, wchodzenie po schodach zamiast wjeżdżanie windą. To drobne czynności w ciągu dnia, które jednak nabijają nam licznik spalonych kalorii. A jeśli jesteśmy przemęczone, jest nam zimno i nic nam się nie chce, to zaparkujemy samochód jak najbliżej wejścia i wjedziemy windą. W efekcie nasze zapotrzebowanie kaloryczne jest dużo niższe. Warto na to wszystko zwrócić uwagę przy odchudzaniu.

Masz jakieś lifehacki, aby polepszyć swoje życie z Hashimoto? Jakiś superfood?

Superfoods to raczej termin marketingowy. Poprawa naszego zdrowia i samopoczucia składa się z tysięcy drobiazgów, które codziennie robimy. Wiem, że każdy chciałby mieć proste rozwiązanie.

„Kup olej kokosowy i żyj wiecznie”?

Olej kokosowy to świetny przykład. Przeczytałam kiedyś artykuł o tym, że pomaga on wyleczyć Hashimoto. Nie, nie ma prostych rozwiązań, trzeba podejść do tematu kompleksowo i spojrzeć na dietę pod kątem psychologicznym. Dużo mówi się o diecie i aktywności, a nie zwraca się uwagi na naszą relację z jedzeniem, na to, jakie są nasze myśli i emocje podczas jedzenia. A to właśnie ma wpływ na trwałą zmianę naszych nawyków żywieniowych. Samo sztywne trzymanie się jadłospisu bez zastanowienia się, jak się z tym czuję i po co to robię, nie przyniesie efektów.

Relacje z jedzeniem? Mamy mówić „Moja ty owsianko”?

Naprawdę fajnie jest się zastanowić, jakie są nasze przyzwyczajenia żywieniowe i z czego one wynikają. Często trafiają do mnie osoby, które kiedyś już stosowały restrykcyjne diety odchudzające. Często mają podział na produkty zakazane i dozwolone. Ich relacje z jedzeniem są zaburzone, bo nie chodzi o to, żeby przez trzy miesiące pobyć na diecie. A przecież nie da się całe życie unikać czekolady!

To byłoby smutne życie.

Właśnie, dlatego trzeba się nauczyć planować swoją dietę w taki sposób, żeby znalazło się w niej miejsce na przyjemności czy mniej zdrowe produkty, ale żeby to nam nie zaszkodziło.

 

Aleksandra Rodziewicz 

Dietetyk, biotechnolog, doktorantka Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Specjalizuje się w dietoterapii chorób tarczycy i insulinooporności. W swojej pracy naukowej bada wpływ diety bezglutenowej w chorobie Hashimoto.

www.aleksandrarodziewicz.pl