Michał Krause

Tańczący z  fokami

 

Urodził się w  mieście, ale od zawsze pragnął żyć dziko, blisko natury i  w  idealnej z  nią symbiozie. Na co dzień ratuje foki, jest też behawiorystą w  gdańskim ogrodzie zoologicznym. Michał Krause, lider Błękitnego Patrolu WWF na odcinku Karwia-Gdańsk Świbno, opowiada Prestiżowi o  tym dlaczego ludzie zabijają foki, co zrobić gdy spotkamy fokę i  dlaczego czyta się książki orangutanom. 

Przejrzałem raport Stacji Morskiej w  Helu o  Waszych zgłoszeniach w  2018: Mrzeżyno – foka z  rozciętym brzuchem; Jurata i  plaża w  Wisełce – rozcięte brzuchy; Jelitkowo i  Czołpino – żyłka zaciśnięta na szyi; Ryf Mew – rozcięty brzuch na długości 40 cm; Kuźnica – dwutygodniowa foka z  głęboką raną cięta brzuszka...

W  ubiegłym roku na polskim wybrzeżu znaleziono ciała ponad 200 martwych fok, z  czego 20 nosiło ślady brutalnego traktowania przez człowieka. Najbardziej nami wstrząsnął przypadek z  Oksywia: dwie młodziutkie foki szare związane ze sobą liną, przytwierdzone do cegły i  z  rozciętymi brzuchami. Znajdujemy też foki z  przestrzelonymi głowami, także z  ranami kłutymi. Foki umierają również w  wyniku wypadków - przypadkowe uduszenie w  sieci, rzadziej śruba statku.

Wielu rybaków nienawidzi fok, bo jedzą ryby, także wyżerając z  sieci. Gdy więc foka się przyłowi i  żyje, niektórzy wolą ją zabić. A  po co rozpruwać?

Żeby ukryć zabicie. Foki są pod ochroną, a  taka rana uwalnia gazy, zwierzę idzie na dno i  fale niekoniecznie wyrzucą je na brzeg. Każda dorosła samica zjada dziennie 7 kg ryb, a  dużo większy samiec 12. Prawdą jest, że foki wyżerają najtłustsze części dużych ryb, dorszy i  łososi. Mają być zmienione przepisy odszkodowawcze na korzystniejsze dla rybaków.

Są i  inne pomysły. Zerknąłem na stenogram zebrania sejmowej komisji gospodarki morskiej, której przewodnicząca Dorota Arciszewska-Mielewczyk sugerowała „sięgnięcie nawet do historii”, gdy za foki rybacy dostawali pieniądze. Posłanka uważa foki za „sztuczny twór” i  myśli, że Bałtyk nie jest ich naturalnym środowiskiem.

Takie wypowiedzi mogą ośmielać do rozprawiania się z  fokami. Prawda jest taka, że foka szara zasiedliła Bałtyk w  sposób naturalny ok. 9 tys. lat temu, jest zatem w  tym ekosystemie gatunkiem rodzimym. Pierwsze osadnictwo ludzkie nad Zatoką Pucką w  Rzucewie miało miejsce ok 5 tys. lat temu. 

Pańska pasja jest dość posępna, nawet gdy uratujecie fokę. W  raportach stacji w  Helu niemało jes wypuszczonych fok, odnalezionych potem jako martwe, zwykle po miesiącu. Odwykły od dzikości?

W  stacji mają silnie ograniczony kontakt z  ludźmi, a  przed wypuszczeniem przechodzą przez basen przygotowawczy, gdzie dostają tylko żywe ryby, które muszą chwytać. Pamiętam też historię finwala znalezionego w  2005 niedaleko plaży w  Stegnie – 23 tony, 17 m długości. Sekcję robiono na terenie byłej helskiej jednostki wojskowej, wodę i  prąd dostarczyła straż pożarna. Kilkudniowe badania nie wykazały, dlaczego wieloryb nie żył. Możemy się tylko domyślać, że umarł z  głodu,
Bałtyk to jałowa pułapka. 

Policzyłem Wasze zgłoszenia o  fokach w  zeszłym roku: 240 martwych, 135 żywych, w  tym chore. Nie przytłacza to Pana?

Nie, ponieważ ogromna większość ma się dobrze, tylko spędzają czas w  wodzie, więc ich nie widzimy. Potrafią spać na powierzchni i  pod wodą – wtedy raz po raz się wynurzają i  mechanicznie czerpią powietrze. Zwiedzający nasze zoo czasem alarmują widząc fokę spoczywającą na dnie, a  ona śpi.  

Dzwoni letnik, że widzi fokę. Co dalej?

Kieruję tam najbliższy patrol, który ją fotografuje i  zawiadamia Hel. Jeśli jest niegruba, albo nie ucieka, to źle. Stacja ją zabiera. Gdy ma daleko, a  każda minuta droga, sami łapiemy fokę w  wiklinowy kosz i  jedziemy ich pikapowi naprzeciw. Po kuracji foka wraca do morza w  jedynym miejscu – nieludnym Czołpinie w  Słowińskim Parku Narodowym, czasem bliżej z  łodzi. Kiedy jest duża, ciężka i  mogłaby nie przetrwać długiej drogi do Helu, dostaje lek na miejscu, a  patrol pilnuje jej przez całą kurację. Generalnie, przy spotkaniu z  foką należy pamiętać, że foki to zwierzęta dzikie. Nie są z  natury agresywne, nie atakują ludzi, ale kiedy poczują się zagrożone, mogą próbować się bronić. Dlatego przy spotkaniu z  foką powinniśmy zachować odległość co najmniej 20 metrów. W  tym przypadku spokój zwierzęcia jest ważniejszy niż zdjęcie zrobione z  bliska. Dzięki wskazanemu dystansowi nie spowodujemy dodatkowego stresu i  pozwolimy foce odpocząć po polowaniu, czy długiej podróży. Pamiętajmy również, że foka to zwierzę wodno-lądowe. Oznacza to, że część jej cyklu życia jest związana z  morzem, a  część ze stałym lądem. W  wodzie foki polują i  podróżują. Na lądzie odpoczywają i  wychowują swoje potomstwo.

Sebastian Barszczewski, lider z  odcinka Kołobrzeg-Pomorskie, pamięta Kubę z  ubytkiem podniebienia i  policzka, pewnie od śruby. Wolontariusze doglądnęli go 22 razy, dwa razy dostał antybiotyk, poczuł się silny i  odpłynął. Gdy lek przestał działać, infekcja przeważyła, Kubę znaleziono na Mierzei Wiślanej. Pańskie rozczarowania?

W  stoczni Nauta foka leżała na boi. W  toku konsultacji stacja uznała, że zwierzę nie potrzebuje pomocy. Na drugi dzień znów wyszło, a  trzeciego dnia, na sąsiedniej boi, było już martwe. Nie udała się też akcja z  foką poprzekłuwaną haczykami. Miała chęć na śledzie wpływające z  morza do ujść rzek na tarliska, ale i  konkurentów, wędkarzy. Gdy po dwóch dniach ją wreszcie złapaliśmy, padła chwilę po dotarciu na Hel.

Nie chcę pomniejszać losu naszych fok, ale w  dorocznej rzezi Kanadyjczycy tłuką po kilkaset tysięcy maluchów, które jeszcze ufają całemu światu. 80 proc. nie ginie od pierwszego ciosu hakapikiem (skrzyżowanie młotka z  czekanem do ciągnięcia ofiary), a  40 proc. jest tylko ogłuszona w  chwili obdzierania.

To barbarzyństwo, ludzie nie muszą nosić futer, by przeżyć. Są zakazy importu skór, od dawna w  USA, młodsze w  Unii czy Rosji. Ale nie cała Ziemia ma empatię.

Zjadłby pan fokę? Znany mi kajakarz z  Niemiec jadł nad Bajkałem i  mówi, że przez tydzień miał poczucie obecności w  nim towotu. 

Tylko gdybym nie miał wyboru, ale z  dużym oporem moralnym.

Nie dotykałem fok. Wyglądają gumowo.

Zapewniam, że mają futerko, bardzo gęste. Kiedy wyschną, nastroszone. 

Gryzą? Niemcy nazywają je psami morskimi: Seehund. Ponoć mają w  ślinie bakterie komplikujące rany.

Kiedyś tak rozpoznawano łowców fok – mieli mało palców, nie goiło się. Zdarzyło mi się kilka ugryzień przy rehabilitacji. Mamy szkolenia, jak się nie dać ugryźć przy łapaniu, a  ja dodatkowe doświadczenie z  pracy w  zoo.  

Jako behawiorysta ma Pan zdanie o  tym, jak zwierzęta się czują na cyrkowych pokazach i  w  wielogodzinnej tresurze, że o  klatkach nie wspomnę. 

Dla większości ich czynności nie są związane z  naturalnym zachowaniem. Są przetrzymywane i  obwożone w  złych warunkach, a  wszystko ku niskiej radości gawiedzi. Kilkanaście lat temu do Gdyni przyjechał cyrk z  grupą słoni, patrzyłem jak stały stłamszone obok namiotu – niemiły widok.

Żyrafy w  galopie, ścigający gepard, balans gibbona, pikujący sokół, a  nawet powolne, majestatyczne słonie na prastarym szlaku do wody: ruch. A  w  zoo? Osowiałe, ziewające w  kącie, trochę się ożywią, gdy przyjdą dzieci, niektóre nawet kłaniają się żebrząc. Sprawia mi to przykrość.

Podstawową funkcją zoo nie jest pokazywanie zwierząt, ale ochrona ginących gatunków. Kiedyś tak uratowano żubra. Poza tym edukacja, badania... 

Ale orangutany, którymi się Pan opiekował, umrą szybciej niż te z  Borneo.

Jednak musi być w  ogrodach ciągła pula genetyczna zabezpieczająca gatunek. Byłem na Borneo i  chciałbym, żeby nasze też tak miały – dopóki tamtym całkiem nie wytną lasu pod plantacje palm olejowych. Ale normy w  zoo zwiększają miejsce dla zwierząt, jest trend upodabniania warunków do naturalnych i  tzw. wzbogacanie środowiska: słoniom nie zapewnimy starego szlaku, ale utrudnimy zdobycie pokarmu – nie będą się nudzić. Z  tego samego powodu czytałem orangutanom książki i  pokazywałem filmy. Małpy te wędrowały po innych zoo, gdzie z  frustracji niszczyły pomieszczenia, więc niestandardowo to rozładowałem, zadbałem o  ich czynności wyższe.

Co preferowały?

Książki przygodowe i  przyrodnicze, czyli to co lubię, żeby i  mój nastrój był dobry, one to czują. Czytałem z  werwą, ciekawiąc modulacją. Filmy – o  Indianach. Lubię dawne kultury. Specjalnie interesują mnie Słowianie
sprzed 1000 roku. 

 

MICHAŁ KRAUSE

Obserwator bałtyckiej przyrody, lider Błękitnego Patrolu WWF na odcinku Karwia-Gdańsk Świbno, zarazem przyjmujący zgłoszenia z  całego Wybrzeża i  koordynujący pracę polskich wolontariuszy. Biolog, behawiorysta, kierownik sekcji ptaków w  oliwskim zoo, przedtem opiekun drapieżników, małp i  gadów. Miłośnik historii Słowian.